wtorek, 20 sierpnia 2019

[530] William Sutcliffe -Otherhood. Mamusie bez synusiów'

***


Autor: William Sutcliffe
Tytuł: Otherhood. Mamusie bez synusiów.
Seria: -
Wydawnictwo: Znak Literanova
Stron: 352

Wyobraź sobie, że jesteś po trzydziestce: od dawna już jesteś "na swoim", masz dobrą pracę i prawie poukładane życie uczuciowe. Nie potrzebujesz już porad właściwie od nikogo, bo Twoje życie idzie utartym szlakiem- czy Ci się to podoba, czy nie. A tu pewnego dnia w progu staje Twoja... mama. Kobieta, która rodziła Cię przez dwanaście godzin (albo i dłużej), wychowywała przez X lat, a teraz twierdzi, że praktycznie nie wie, kim jest jej dziecko. I oto wpadła na genialny pomysł- spędzi z Tobą tydzień, by zacieśnić więzi oraz poznać się na nowo. Trochę przerażające, czyż nie? 

Matt wiedzie życie szczęśliwego singla, szukającego dziewczyny na jeden, szybki numerek. Paul, w obawie przed zmiennymi nastrojami matki, jeszcze nie zdążył podzielić się z nią wieścią, iż od kilku miesięcy jest w szczęśliwym związku z... mężczyzną. Daniel z kolei nieustannie wspomina związek z Erin i to, dlaczego doszło do jego zakończenia.

Trójka -powiedzmy- dojrzałych facetów, na co dzień obchodzących się bez matek. Ale to właśnie odwiedziny Carol, Helen oraz Gillian sprawiły, że coś się zmieniło. 

Nie spodziewałam się, że tak dobrze będę się bawiła przy tej książce. Moje kontakty z rodzicami uznaję za bardzo dobre, dlatego też nie wyobrażam sobie życia bez najmniejszego kontaktu z nimi. W tej książce jest odwrotnie, dopóki matki nie ruszą... do ataku.

Te trzy kobiety większość życia poświęciły wychowaniu dzieci i utrzymaniu ich w (niekiedy złudnej) wizji szczęścia rodzinnego. W zamian za to synowie nie pamiętają o życzeniach na Dzień Matki, podają najróżniejsze powody, aby wymigać się od wizyt w domu rodzinnym, a cotygodniowy telefon uznają za karę boską. Można by rzec, że swoje matki traktują jak zło konieczne. Oczywiście, każda z nich ma swoje wady, ale któż ich nie ma?

Podczas lektury towarzyszyło mi rozbawienie pomieszane z jakimś nieokreślonym... żalem? Perypetie mamusiek, które próbują wbić się ponownie w życie ich pociech nierzadko wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Z drugiej strony smutne było to, że te kobiety w pewien sposób łaknęły męskiej uwagi. Ale, ale! Nie zainteresowania płci przeciwnej w ogóle, tylko konkretnie- swoich synów. Nie potrafię sobie wyobrazić, że dziecko, tak zupełnie bez powodu, może aż tak oddalić się od swojej rodziny. Bohaterowie tej książki byli dla siebie praktycznie jak obcy ludzie, choć przecież tyle lat spędzili pod wspólnym dachem.

Otherhood. Mamusie bez synusiów to książka na raz; czyta się ją na tyle szybko i przyjemnie, że jest do połknięcia w kilka godzin. Jak już wspomniałam, mamy tam zabawne elementy, ale i te troszkę smutniejsze, bardziej refleksyjne. I oczywiście choć raz musi paść to nieśmiertelne zdanie "Nie tak Cię wychowałam". Bez tego nie ma zabawy.

Chcecie oderwać się na chwilę od szarej rzeczywistości? Wkurza Was własna mama i jej rady, jak macie żyć? Sięgnijcie po tę książkę, a na pewno troszkę zmienicie punkt widzenia.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Znak Literanova!


1 komentarz:

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*