poniedziałek, 23 września 2024

[798] Tadeusz Dołęga - Mostowicz- 'Złota maska'

 ***

Autor: Tadeusz Dołęga - Mostowicz

Tytuł: Złota maska

Seria: Magda Nieczajówna/ t. 1

Wydawnictwo: MG

Stron: 300

Magda od zawsze czuła, że stworzona jest do czegoś większego; że nie dla niej siedzenie za ladą w sklepie mięsnym ojca. Dlatego też -wbrew jego woli- potajemnie uczęszczała na wszelakie, artystyczne kursy. Bo i predyspozycje miała odpowiednie - piękna postawa, naturalnie rude włosy, urocza twarz. Wiedziała jednak, że jeżeli zdecyduje się na pójście tą ścieżką, nie będzie miała powrotu do rodzinnego domu. Szczególnie, że jej przyszłość została już zaplanowana przez głowę rodziny: ślub z bogatym mężczyzną i poświęcenie się życiu rodzinnemu. Jak każda inna kobieta.

Magda chce jednak czegoś więcej. Chce brać życie garściami, pojawiać się w restauracjach i prowadzić ciekawe rozmowy. Chce być podziwiana przez tłum, który doceni jej grę aktorską. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja, postanowiła porzucić to, co znajome, by rzucić się w wir teatralnego życia.

Nic nie jest jednak tak łatwe, jak mogłoby się wydawać na początku...

Ostatnio mam fazę czytelniczą na historie nieco starsze. Nic więc dziwnego, że coraz częściej przewija się wśrod nich twórczość pana Dołęgi - Mostowicza. Nie będzie też nowością to, co teraz napiszę - wciąż w jakimś stopniu zaskakuje mnie to, jak wówczas wyglądała codzienność kobiet. A raczej fakt, że nie mogły decydować o sobie w pełni.

Magda była buntowniczką, w przeciwieństwie do jej starszej siostry. Nie dla niej spokojna posadka za ladą sklepu i małżeństwo z mężczyzną, który nijak na nią nie działa. Teatr to było to, o czym marzyła w skrytości ducha. Jednak wychowanie pod skrzydłami ojca nie nauczyło jej jednego: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Świat bywa okrutny, szczególnie dla kogoś, kto nie jest go nauczony. Praca w teatrze to nie tylko piękne stroje oraz uwielbienie tłumów, lecz również (jak się okazało) głodowe wypłaty, stres i układy. Bardzo łatwo pójść na dno...

Już wcześniej wiedziałam, że w tamtych czasach aktorki stawiane były na równi z prostytutkami; uważano bowiem, że i one sprzedają swe ciała, gdyż nie każda miała predyspozycje, by zapracować na miano prawdziwej, szanowanej gwiazdy. Jak już wspomniałam, zazwyczaj występowanie na łamach teatru wiązało się z raczej niskimi wypłatami, a uzyskanie ważniejszej roli było możliwe dopiero po nawiązaniu kontaktu towarzyskiego z kimś wpływowym. Co tylko podkreśla fakt, iż płci piękniejszej nigdy nie było łatwo.

 Co do naszej głównej bohaterki, podziwiam ją za hart ducha. Mimo trudów nowej codzienności wciąż trzymała się wpojonych zasad moralnych, starając się nie uczestniczyć w teatralnych intrygach. Było ciężko, a jakże. I było wiele chwil zwątpienia. Ale mimo tego Nieczajówna miała tę wewnętrzną siłę, która nieustannie pchała ją do przodu. Dziewczyna wierzyła, że czeka na nią lepsze jutro. Oczywiście, że jej fantazje o nowym życiu bardzo szybko zderzyły się z rzeczywistością, jednak nie poddała się.

Złotą maskę czyta się bardzo szybko, głównie dlatego, że czytelnik stara się nadążyć za główną bohaterką. Poza tym sam pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy, ukazuje bowiem cienie i blaski teatralnego życia. Aż ciekawa jestem, jak potoczyło się dalej życie Magdy. Mam nadzieję, że odpowiedź czeka na nas w tomie drugim.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu MG!

 


 

sobota, 3 sierpnia 2024

[797] Maria Rodziewiczówna - 'Kądziel'

 ***


                                                 Autor: Maria Rodziewiczówna

Tytuł: Kądziel

Seria: Klasyka Literatury Kobiecej/ t. 8

Wydawnictwo: MG

Stron: 176


Kobiecie nie wypada nosić spodni. Nie wypada także przebywać samotnie (i zbyt długo!) w towarzystwie mężczyzn. Źle widziane jest również zachowywanie się "nie po kobiecemu", niechęć do zamążpójścia, prowadzenia domu. Pragnienie zdobywania wiedzy także jest nieodpowiednie. Pani Taida żyje po części na przekór owym zakazom. Wiele lat temu, gdy zmarł jej mąż, zostawiając ją samą z dwójką dzieci, nie miała innego wyboru jak wziąć się za siebie i prowadzić gospodarstwo, które stanowiło cały jej dobytek. I choć wielu było to nie w smak, ona nic sobie z tego nie robiła, mając na uwadze wyłącznie dobro swoich synów. Gdy chłopcy przeobrazili się w mężczyzn, liczyła na ich wsparcie - jeden miał pozostać z nią, by pomóc przy coraz liczniejszych pracach, drugi z kolei miał się ożenić. Przeznaczenia nia da się jednak oszukać, nie da się także z góry zaplanować czyjejś przyszłości. Tak oto pani Taida rozpoczęła poszukiwania kobiety, która zamieszka w jej domostwie i pomoże w zarządzaniu licznymi sprawami. Ciężko jednak z grupki dziewcząt nienawykłych do pracy fizycznej wybrać tę, która rzeczywiście umiałaby cokolwiek...

Nieoczekiwanie idealną kandydatką staje się Stasia. Ta sama Stasia, która już jako kilkunasto letnia dziewczynka wybierała się na polowanie na kaczki, a wiedzę chłonęła jak gąbka. Dziewczyna od młodości marzyła o studiach medycznych, wyśmiewając tych, którzy wciąż mówili: "ależ to nie wypada kobiecie!". 

Dwie zupełnie różne kobiety, chociaż bardzo do siebie podobne. Dwie historie, dwie ścieżki. I Los, który przecież lubi płatać figle i splątywać to, co wydaje się do siebie nie pasować.

Lubię czas od czasu sięgnąć po klasykę literatury. Ostatnio mam jakieś szczęście do trafiania na lektury opowiadające o trudnych decyzjach i przede wszystkim o tym, jak społeczeństwo patrzyło na kobiety, które postanowiły wyrwać się poza ustalony schemat. Ciekawe doświadczenie.

Mówiłam to już milion razy, ostatni raz pisałam o tym całkiem niedawno, ale... nie wyobrażam sobie żyć w czasach, gdy płeć uznawana za słabszą ma mniejsze możliwości niż mężczyźni. Że ktokolwiek mógłby zabronić mi pójścia do pracy, decydowania o tym, w co chcę się ubrać czy do jakiego lokalu wyjść. To po prostu przekracza moje pojęcie - prosić mężczyznę o pieniądze na nowy ciuch? Dziś brzmi jak niedorzeczność, kiedyś była to - mniej lub bardziej - smutna konieczność. Zależy oczywiście dla kogo.

W Kądzieli stykamy się z kilkoma postaciami kobiecymi, jednak na przód wysuwa się wspomniana pani Taida, którą uznaję za swoisty fundament tej powieści oraz Stasia. Obie panie ciężką pracą dążyły do tego, czego pragnęły. Stasia, choć od młodości dzika, w jakiś sposób ujęła seniorkę za serce - głównie właśnie przez wzgląd na nieustępliwy charakter. A młodsza z tego duetu z kolei widziała w Taidzie mentorkę, niemalże wzór do naśladowania. Ani jedna, ani druga nie poddała się w trakcie swej podróży do celu. Aż ciężko byłoby nie podziwiać tak silnych oraz intrygujących postaci kobiecych.

Mimo niewielkiej objętości książki nie pochłonęłam na raz. Treść wymagała skupienia, a i mnie w trakcie lektury nachodziły różne przemyślenia (część z nich umieściłam na początku tej recenzji), zmuszając mnie do odkładania pozycji na bok na jakiś czas. Mimo tego Kądziel mnie pochłonęła, liczyłam (wbrew sobie!) na szczęśliwe zakończenie, szczególnie dla Stasi, która w swym dążeniu do ukończenia studiów medycznych często zapominała o sobie i swoim własnym zdrowiu. Z całego serca pragnęłam, by pokazała wszystkim tym, którzy ją wyśmiewali, na co ją stać. 

Czy muszę Was jeszcze zachęcać do sięgnęcia po tę pozycję?


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu MG!