niedziela, 10 marca 2019

[503] Diane Chamberlain- 'Zostały po niej sekrety'

***


Autor: Diane Chamberlain
Tytuł: Zostały po niej sekrety
Seria: Kobiety to czytają!/ Cykl: Przed burzą/ t. 2
Wydawnictwo: Prószyński i S- ka
Stron: 584

Rok temu w kościele wybuchł pożar; wiele przebywających tam wówczas dzieciaków zostało poszkodowanych, w tym Keith. Winą za ową tragedię obarczono nastoletnią Maggie Lockwood, która -aby jej ówczesny chłopak Ben mógł się wykazać- rozlała wokół budynku benzynę, chcąc wzniecić "kontrolowany pożar". Jednak na wieść o odbywającej się wewnątrz wówczas zabawie dla nastolatków, zrezygnowała. Ogień zaprószył niczego nieświadomy Keith...
Teraz, gdy Maggie po roku spędzonym w więzieniu ma wyjść na wolność, matka Keitha -Sara- czuje się jak w potrzasku. Z jednej strony leży jej na sercu dobro syna, z drugiej- z obecnym miejscem zamieszkania wiążą ją wspomnienia o ukochanym mężczyźnie.
A potem, niespodziewanie, Sara znika. Przebywający w jej domu wówczas Andy Lockood, syn Laurel, niegdysiejszej przyjaciółki, nie może sobie przypomnieć żadnych istotnych szczegółów. Nie pamięta, że schował w swoim plecaku list Sary skierowany do Keitha...

Czym dla poparzonego, nienawidzącego całego świata Keitha będzie brak przy swoim boku jedynej osoby, która chciała dla niego jak najlepiej? I kim tak naprawdę jest Jen, piękna dziewczyna, która wyciągnęła do chłopaka pomocną dłoń?

Myślę, że tej autorki nie trzeba Wam przedstawiać; recenzje jej książek bardzo często przewijają się przez blogosferę, a i u mnie goszczą za każdym razem, gdy pani Chamberlain wyda coś nowego. 

Autorka po raz kolejny dała popis nie tylko swoich umiejętności pisarskich, ale również wyobraźni. Zbudowała historię, plącząc każdą jej "odnogę", a tym samym nierozerwalnie wiążąc ze sobą losy dwóch kobiet- Sary oraz Laurel- za sprawą miłości do tego samego mężczyzny. Kobiety niegdyś były ze sobą bardzo blisko, choć owa przyjaźń od zawsze naznaczona była cierpieniem jednej z nich; określiłabym to poniekąd masochistycznym zachowaniem. Jednak od momentu pożaru Sara nie może znieść troski pani Lockwood, nie chce jej pomocy, w Maggie upatrując winy za krzywdy jej jedynego dziecka. Jej zdaniem rok więzienia to zdecydowanie za mała kara, uzyskana wyłącznie dzięki bogactwu rodziny. Sama musi mieszkać w przyczepie, pracując jako kelnerka. Wściekły na cały świat Keith również nie ułatwia jej życia. Do tego dochodzą także wspomnienia... i to magiczne zdanie: "Co by było, gdyby...?". Gdyby Jamie wtedy nie umarł? Kogo by wybrał? 

Zostały po niej sekrety to przede wszystkim historia o miłości. Nie, nie tej damsko- męskiej; tej, którą mamy zarezerwowaną dla naszych bliskich. Każda strona, każde wspomnienie Sary daje nam dowód na to, jak bardzo kochała syna i jak wiele dla niego poświęciła. Z drugiej strony mamy też Laurel, która po opuszczeniu przez córkę zakładu pragnie jej nieba przychylić. A przecież w przeszłości bywało różnie...

Wspomnę również o przebaczaniu. Ktoś kiedyś powiedział, że tak naprawdę nie mogąc komuś wybaczyć, krzywdzimy jedynie siebie. I może ten ktoś miał rację? To my na co dzień nosimy brzemię naszej złości, ono pozbawia nas wewnętrznego spokoju. Rozumiem Keitha i jego nienawiść- głupi pomysł Maggie zmienił diametralnie jego życie. Rozumiem też Maggie, żałującej swoich win. Trzeba najpierw pogodzić się z samym sobą, aby móc wybaczać innym. Nie każdy ma w sobie tyle siły, i to również rozumiem.

Piękna, emocjonalna lektura; nie powiem, pani Chamberlain może trochę przesadziła w niektórych rodzinnych aspektach Lockwood'ów, gdyż pewne rzeczy aż za bardzo przywodziły na myśl niekończący się tasiemiec: Modę na sukces. Jakoś jednak idzie się przyzwyczaić do owych "zapędów" autorki, w końcu to nie pierwszy raz. Ważniejsze jest to, że emocje towarzyszące nam podczas czytania potrafiły zagłuszyć to niedociągnięcie. 

Pewnie jesteście ciekawi, o jakiej Jen wspominałam w Intro? O pięknej, czarnowłosej Jen, która swoim powabnym ciałem i szczerym uśmiechem podbiła serce zatwardziałego Keitha. O dziewczynie, która w tym samym czasie nawiązała przyjaźń z Maggie. Wydawałoby się, iż wprowadzenie jej wątku do całej historii nie będzie bezcelowe, a jednak... było. Ot, taki niepotrzebny wtręt, ginący w nadmiarze ogromu tajemnic. 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!


1 komentarz:

  1. Ja właśnie przy takich książkach liczę na emocje. Zapisuję sobie ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*