sobota, 23 marca 2019

[507] Artur Urbanowicz- 'Inkub'

***


Autor: Artur Urbanowicz
Tytuł: Inkub
Seria: -
Wydawnictwo: Vesper
Stron: 728

Jodoziory, choć mała wioska, nigdy nie należała do spokojnych; dawni mieszkańcy wciąż pamiętają, co działo się czterdzieści lat temu- dziwne choroby, akty agresji, samobójstwa. Ale od tamtych tragicznych wydarzeń, od tamtych przeklętych lat siedemdziesiątych, zapanował spokój. Do czasu...

Vytautas Cesnauskis i jego najlepszy przyjaciel, a zarazem współpracownik Mateusz vel. Chester nieco sobie przeskrobali. Do tego stopnia, że trafili na dywanik do szefa. Mają dwa wyjścia- albo oddają odznaki, albo ruszą do Jodozior wspomóc tamtejszych policjantów w ewakuacji ludzi. Ponoć ziemie maleńkiej wioski zostały czymś skażone; umiera roślinność, uciekają zwierzęta. Wioska co prawda składa się z zaledwie kilku chat, ale policjanci niechętnie ruszają na tamtejsze tereny. Jedynie młody dzielnicowy interesował się historią Jodozior, co przypłacił życiem...

Vytautas nie wierzy, że młody policjant popełnił samobójstwo; może i znał go krótko, ale chłopak zdawał się być pełny zapału do własnego, prywatnego śledztwa. Ruszając śladami zmarłego odkrywa zło, z jakim nigdy dotąd nie miał do czynienia.

Dziękuję Opatrzności Czytelniczej, która sprawiła, że w 2016 roku postanowiłam skusić się na książkę pt. Gałęziste. Oczywiście skusiły mnie wówczas zapewnienia, iż jest to powieść grozy- czyli to, co lubię najbardziej. Niejednokrotnie zdarzało się jednak, że autorzy może i mieli świetny pomysł na "przestraszenie" czytelnika, ale zazwyczaj kończyło się to fiaskiem. A tutaj niespodzianka- pan Artur Urbanowicz pokazał Polakom, jak powinna wyglądać prawdziwa historia mrożąca krew w żyłach. I co najważniejsze, nie tylko Gałęziste wbiły mi się w serce; każda kolejna lektura jego autorstwa tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że warto dawać szansę polskim autorom grozy. A że od 2016 roku należę do grona fanów twórczości pana Urbanowicza, już wspominać nie muszę. Jego książki pochłaniam, jednocześnie walcząc ze sobą, aby czasem nie przeczytać powieści za szybko. Ale do rzeczy.

Vytautas Cesnauskis od czasu rozwiązania sprawy pewnego suwalskiego bossa ma dość spory kredyt zaufania. Przełożeni wiedzą, że dając mu jakąkolwiek sprawę, mężczyzna zrobi wszystko, by doprowadzić ją do końca. W prywatnym życiu bohater jest jednak dość samotny, wciąż szuka damy swojego serca, w czym znacznie przeszkadza mu wrodzona nieśmiałość. Nawet starania jego najlepszego kumpla Chestera często spełzają na niczym. Obaj panowie dość niechętnie udają się do Jodozior, ale czego nie robi się dla ocalenia kariery? Tam jednak są świadkami coraz dziwniejszych wydarzeń, a i na pewno znaczący jest fakt, iż mieszka tam Sylwia Jonio, która od razu wpada w oko Vytautasowi.

Historia toczy się dwutorowo; autor przenosi nas do lat 1972- 1973, gdy Jodoziory tętniły jeszcze życiem. Wioska składała się z kilku domostw, a mieszkańcy zajmowali się głównie pracą na roli. Można by rzec, że wiedli sielankowe, wiejskie życie, czas od czasu przerywane mniejszymi bądź większymi problemami, jak to bywa wszędzie. Do czasu, aż do ich wioski sprowadza się tajemnicza, starsza kobieta, Teresa Oś. Od początku budzi w mieszkańcach niejasne poczucie zagrożenia. Z drugiej jednak strony co może im uczynić około siedemdziesięcioletnia kobieta? Niemniej jednak od momentu jej przybycia w wiosce zaczyna dochodzić do coraz dziwniejszych wydarzeń. Początkowo nikt nie zrzuca winy na nowo przybyłą; a jednak nastoletnia Krystyna Bondzio, wraz z bratem Wojtkiem i bliskim przyjacielem Czarkiem postanawiają bacznie przypatrywać się poczynaniom kobiety.

Jestem urzeczona; książka ma prawie osiemset stron, a i tak moim zdaniem to za mało. Rozpoczynając przygodę z Inkubem, przedzierając się przez kolejne rozdziały, a tym samym zbliżając się coraz szybciej do końca... po prostu chce się więcej. Nieustannie towarzyszymy Vytautasowi w jego śledztwie, które poniekąd otworzyło mu oczy na sprawy nie z tej ziemi. Z drugiej strony mamy też relację Krystyny Bondzio, będącej naocznym świadkiem coraz tragiczniejszych wydarzeń w wiosce w latach siedemdziesiątych. I co najważniejsze- MUSICIE przeczytać również "Posłowie". Dopiero po jego lekturze zaczęłam zadawać sobie jeszcze więcej pytań, które jakoś ominęłam w trakcie czytania. Autor sam wskazuje nam kierunek, a my musimy skupić się z całych sił na lekturze, aby wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Bohaterowie są bardzo realistyczni, każdy ma ten swój charakterystyczny rys, nie do podrobienia. Od razu możemy skojarzyć o kogo chodzi, bez rzucania nazwiskami. Pan Urbanowicz utkał wokół stworzonych przez siebie postaci tak solidną, pajęczą sieć tajemnic, że chwilami bardzo im współczułam. Wydawało się, że nigdy nie uciekną przed swoim przeznaczeniem, jakim była śmierć. Dodatkowo -co tu dużo mówić- wielu mieszkańców nawet nie zdawało sobie sprawy, z czym przyszło im walczyć. Woleli zrzucić winę na zmiany pogody, może sąsiada; nie spodziewali się, że w ich maleńkich Jodoziorach zagnieździło się zło.

Nie znacie jeszcze twórczości Pana Urbanowicza? Kochani, toż to niemożliwe! Koniecznie musicie nadrobić, a zapewniam Was, że utoniecie- i nie będziecie chcieli wypłynąć.

Za możliwość przeczytania dziękuję autorowi, panu Arturowi Urbanowiczowi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*