środa, 6 marca 2019

[499] V. C. Andrews- 'Mroczne cienie'

***


Autor: V. C. Andrews
Tytuł: Mroczne cienie
Seria: Audrina/ t. 2
Wydawnictwo: Prószyński i S- ka
Stron: 368

Umiera ojciec Audriny oraz Sylwii; przed odejściem wymusza na starszej córce obietnicę, iż będzie się ona opiekować piękną, acz umysłową opóźnioną siostrą. Z chwilą jego zgonu nad ich dom nadciągają mroczne cienie, a cały budynek zdaje się być nimi spowity od fundamentów, aż po dach. Pragną karmić się nieszczęściem domowników. Arden coraz bardziej upodabnia się do zmarłego teścia, z kolei Sylwia rozpoczyna naukę malarstwa pod okiem emerytowanego nauczyciela plastyki, pana Prince'a. Audrina, na której barkach spoczęła opieka nad młodszą siostrą, a także prowadzenie ogromnego domu czy spełnianie zachcianek męża jeszcze nie wie, jak poważne konsekwencje będzie niosło ze sobą rozbudzenie seksualności Sylwii... szczególnie, że w otoczeniu sióstr wciąż znajduje się ktoś, kto bez wyrzutów sumienia wykorzysta naiwność młodszej.
Pewnie nie pamiętacie, jak zachwycałam się pierwszym tomem serii Audrina; specyficzni bohaterowie, dziwne wydarzenia, sekrety wyłażące z każdego kąta i oczywiście sama tytułowa bohaterka- dziewczyna, która przez wiele lat żyła w cieniu zmarłej, starszej siostry. Doczekałam się tomu drugiego i... co? I odczuwam lekkie rozczarowanie.
Jak już wspomniałam, w tomie otwierającym serię czytelnik napotykał wiele tajemnic, a głównym wątkiem były podejmowane przez Audrinę próby odnalezienia odpowiedzi na liczne pytania dotyczące przeszłości. Cały czas coś się działo, a strony same umykały sprzed oczu. A drugi tom... cóż, tutaj pani Andrews poświęciła swoje pióro Sylwii i jej majaczeniom o rychłym pojawieniu się dziecka w ich domu. Smutne jest to, że w Mojej słodkiej Audrinie potrafiła trzymać nas w napięciu, dozować informacje tak, abyśmy za żadne skarby nie mogli domyślić się rozwiązania. W Mrocznych cieniach najważniejszy wątek, a zarazem główną tajemnicę można rozszyfrować prawie od razu i nie trzeba do tego zadania podchodzić z niezwykłym skupieniem. Co więcej, odstręczali mnie bohaterowie; niemiłosiernie irytował mnie Arden (co się stało z tym opiekuńczym chłopcem, do jasnej Anielki?!), Audrina jawiła się trochę jak taka gospodyni domowa, która nie posiada żadnych zamiłowań, a Sylwia... cóż, ona z kolei powinna nam się kojarzyć z niewinnością, cechującą małe dzieci. W końcu psychicznie była na ich poziomie. A jednak... autorka opisywała ją oraz jej działania w taki sposób, że do teraz nie jestem pewna, ile w tym wszystkim niezrozumienia sytuacji, a ile chęci zaspokojenia własnych potrzeb bez względu na wszystko. Takiego... wyrachowania?
Bohaterowie (oczywiście!) za każdy mankament charakteru obwiniają dom, tłumacząc, iż wchłania on wszelkie nieszczęścia- ba, nawet sam do nich doprowadza. W ten sposób starają się odnaleźń wytłumaczenie dla własnych słabości. Może coś naprawdę tkwi w tych ścianach, a może to tylko niechęć do wzięcia się za siebie?
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*