***
Autor: Jola Czemiel
Tytuł: Protektor
Seria: -
Wydawnictwo: Novaeres
Stron: 419
Dwójka archeologów- amatorów natrafia na dziwne znalezisko: mumie, które nie przypominają niczego, co do tej pory widzieli. Po skontaktowaniu się z odpowiednimi władzami zostają uprowadzeni.
W tym samym momencie Benedict Rutherford, najemnik w stanie spoczynku, postanawia otworzyć biuro detektywistyczne w sercu gwarnego Londynu. Praktycznie od razu trafia mu się wręcz banalne zadanie- odszukanie zaginionego notesu, a także odebranie pewnych skrzyń. Rozpoczynający karierę detektywistyczną mężczyzna jeszcze nie wie, że wplątał się w coś o wiele gorszego, niż początkowo zakładał.
Przy doborze lektur zazwyczaj kieruję się najpierw okładką, później opisem z tyłu, a posiłkuję się przy tym gatunkiem, do jakiego przypisana została dana pozycja. Jako że Protektor miał być thrillerem, a pozostałe dwa "warunki" zostały spełnione, skusiłam się. Jednakże teraz, na starcie mojej opinii muszę zaznaczyć, że owa książka -moim zdaniem- do wspomnianego gatunku nie należy. Ba, nawet obok niego nie spoczęła. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to sensacja, akcja. Dla mnie to nawet lepiej, z tego względu, iż czasem trzeba się oderwać od utartych szlaków literackich, czyż nie?
Niedobrze, kiedy lektura trąci nudą; jeszcze gorzej, kiedy akcja tak szybko prze do przodu, że czytelnik zupełnie nie wie, co może o niej powiedzieć. Dobrze, były jakieś mumie. Była grupa bohaterów (a właściwie nawet trzy), przy czym dwie składały się z "tych dobrych", zaś trzecia to zło wcielone. I... co? I nic więcej. Książka ma ponad czterysta stron, a pani Czemiel wręcz naszpikowała każdą kolejną kartkę wydarzeniami, których do tej pory nie mogę poskładać w jedną, sensowną całość. Starałam się nawet zwolnić tempo czytania, skupić na lekturze na 100%, aby sens całości jakoś do mnie przemówił, ale... po prostu się nie da. Oczy same biegną przed siebie, ciągnąc za sobą myśli i potem pozostał mi tylko jeden wielki chaos.
Nie odczytajcie tego źle, do samej historii nic nie mam; gdyby autorka delikatnie zwolniła tempo, wybrała jeden główny wątek, okraszając go mniejszą ilością bohaterów (i przede wszystkim wydarzeń!) tak, by czytelnika nie zaczęła od razu boleć głowa od podejmowania prób powiązania wszelakich figur z kolejnymi wydarzeniami... to na pewno dałoby się to przeczytać. A tak, zwyczajnie jest tego wszystkiego za dużo.
Podchodząc do Protektora z kilkutygodniowego dystansu myślę, że pani Czemiel w pewien sposób chciała nam pokazać, jak daleko może iść technologia- tak daleko, że zgubimy własną indywidualność. Oddamy własną prywatność, aby bez zbędnego wysiłku posiąść odpowiedzi na wszystkie pytania. Zatracimy się w "wszczepionym" świecie ułudy, manipulując otaczającym nas światem. I co więcej, nie będziemy potrzebować już żadnych uczuć.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novaeres!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*