***
Autorzy: Rafał Grysiak, Artur Matusz
Tytuł: Wołając do Hille
Seria: -
Wydawnictwo: Novaeres
Stron: 434
Dla Piotra miała to być kolejna, podobna do innych noc- butelka wina oraz czat dla homoseksualistów. Tym razem jednak scenariusz wieczoru zmienia się wraz z zaczepieniem mężczyzny o nicku Drecholl. Człowiek "po drugiej stronie" monitora zachęca mężczyznę do nawiązania kontaktu z jego kochankiem, Sebastianem. "Jego suka" -jak określa seksualnego partnera Robert vel. Drecholl- ma zgodzić się na wszystko, czego zażąda od niego Piotr. Nawet na najbardziej wyuzdane czy niebezpieczne zabawy. Jednak gdy bohater zagłębia się coraz bardziej w rozmowy z Sebastianem Hille zauważa, jak bardzo został on psychicznie zdominowany przez kochanka. Początkowa chęć wykorzystania mężczyzny zmienia się w pragnienie uwolnienia go spod jarzma sadystycznego Roberta. Rozpoczyna się gra między trójką bohaterów, ale czy w tym wypadku może być mowa o jakimkolwiek zwycięzcy... ?
Kiedyś, pewnie jeszcze z kilka lat temu, ta książka przez swą tematykę wywołałaby taką kontrowersję, że niesiona na jej fali dotarłaby na sam szczyt. I nie, nie sugerujcie się od razu moimi słowami- chodzi wyłącznie o tematykę, o homoseksualizm, a może raczej tę jego wersję, jaką zaserwowali nam autorzy. Istnieje już przecież niejedna lektura, mająca niewiele wspólnego z bestsellerem, a mimo to znajdująca się gdzieś w czołówce. Ot, bo akurat ktoś tam trafił w dobry temat. Współcześnie związek mężczyzny z mężczyzną (albo kobiety z kobietą) nie budzi aż takiego zdziwienia, przynajmniej nie wszędzie. Ale, ale! Wspominałam coś o "innej wersji", prawda? Może jesteście ciekawi, o co chodzi?
Mamy Piotra, niby- homoseksualistę, który tak naprawdę co jakiś czas podejmował próby życia w normalnym związku z kobietą. Dlaczego? Otóż nie wierzył, że środowisko jest gotowe przyjąć jego orientację z otwartymi ramionami; lepiej się maskować i udawać, że niczym się nie wyróżniał. Poniekąd ten jego homoseksualizm wynikał z ciekawości, może chęci eksperymentu. Czat był tylko rozrywką, rzadko zdarzało się, aby spotkał się z kimś w realu. Czy to wina wpajanych mu od młodości standardów? Niby kocham inaczej, a jednak nie? Kolejny bohater tej trzypostaciowej tragedii to Robert, wysokiej rangi policjant, przenoszący swoje chore fantazje na zapatrzonego w niego (i w pewien sposób kochającego go) Sebastiana. Manipulant jakich mało, a przy tym człowiek udający męża idealnego. No i na koniec tytułowy Hille, Sebastian, w "prawdziwym" życiu pewny siebie mężczyzna, żonaty, z dobrą pracą. Czy tak skrzywił go jego wieloletni kochanek, czy może to już od dawna w nim tkwiło -nie wiem- ale bez oporów zgadzający się nawet na najbardziej destrukcyjny pomysł Roberta. Destrukcyjny oczywiście dla niego.
Jako że najpierw poznajemy Piotra i śledzimy jego kroki, kierujące go wprost w ramiona szaleństwa, relacja między Robertem a Sebastianem od początku jest dla nas jasna; tam nie ma mowy o miłości, a przynajmniej o tej jej wersji, którą zna większość z nas. Wszelkie manipulacje Roberta czy jego okropne pomysły są nam rzucone prosto w twarz, nie poznajemy jego ponoć istniejącej "lepszej, kochanej wersji". Jest tylko tu i teraz. Ofiara i kat. Stosunek między Hille a Robertem jest określony jako "Pan i jego niewolnik"; Robert do tego stopnia zdominował mniej odpornego psychicznie kochanka, że ten -bojąc się o swoje życie- nie chce się mu nijak przeciwstawić. W grę wchodzi tu również to chore uzależnienie co do osoby brutala.
W książce autorstwa pana Grysiaka oraz Matusza nie uświadczymy homoseksualizmu takim, jakim częściowo kreują go media. Jest mrocznie, brutalnie, właściwie nie ma tu miejsca na prawdziwe uczucia. Tak, jakby mężczyźni potrzebowali siebie nawzajem nie do stworzenia relacji, lecz wyłącznie do zaspokojenia cielesnych potrzeb. Od razu zaznaczam, że jeżeli ktoś ma awersję do owej tematyki czy w jego gusta niekoniecznie trafiają odważne, a czasem nawet (zbyt) wulgarne sceny seksu, to lepiej niech od razu porzuci pomysł zaznajomienia się z tą pozycją.
Wołając do Hille mogłaby być dobrą książką. Ostatecznie dostałam coś oryginalnego, coś, czego chyba jeszcze do tej pory nie spotkałam/ czytałam. Kontrowersyjne, mocne, odsłaniające ludzką psychikę. Ale... nie była. Przynajmniej nie do końca. Autorzy w ogóle nie oddzielają relacji bohaterów- raz mówi do nas Piotr, co dociera do nas dopiero po przeczytaniu dość sporego fragmentu. Potem inny bohater, ale między nimi można się pogubić, nie ma żadnego "oddzielnika". Raz jest narracja pierwszoosobowa, potem drugo. I tak w kółko. Pomysł był dobry, ale wykonanie trochę poległo. Nie jestem jakoś specjalnie pruderyjna, sceny erotyczne w książkach zazwyczaj budzą mój śmiech niż zniesmaczenie, ale... w tym wypadku to już lekka przesada. Opowiadana historia może być mocna bez ciągłego (wulgarnego) nawijania o seksie w każdej postaci; treść nijak nie ucierpiałaby, gdyby panowie kilka scen ocenzurowali. Nam, czytelnikom, wystarczy dać do myślenia- i niech działa wyobraźnia! Ostatnie i chyba najważniejsze... nie mogłam znieść Sebastiana. Tak, wiem- ofiara prywatnej tragedii, psychicznie uwięziony w związku bez jakiegokolwiek szacunku, wykorzystywany w każdy możliwy sposób. Do tego tak naprawdę Hille miał raczej ten homoseksualizm wyuczony, nie do końca był to jego wybór. Zwyczajnie nie mogłam znieść jego jojczenia, rozpaczy, raz "kocham, ratuj!" a raz "nienawidzę Cię, spier*alaj, chcę być z Robertem". Nie znoszę bohaterów, którzy przez całą książkę zwyczajnie szamotają się sami ze sobą i na końcu nadal nie doszli do porządnych wniosków. Ciśnie mi się jedno określenie Sebastiana, ale lepiej zostawię je dla siebie. Pan Hille to po prostu niedokończony, źle zarysowany portret psychologiczny osoby zmanipulowanej, zakochanej, ufającej swojemu oprawcy. O ile Piotr i Robert są stworzeni całkiem nieźle, o tyle u Sebastiana coś zawiodło.
Wołając do Hille miała nam zapewne przedstawić inny obraz homoseksualizmu, skusić analizą relacji "kat- ofiara", dać jakiś happy end. Nie udało się.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novaeres!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*