***
Autor: Keith Donohue
Tytuł: Bez przeszłości
Seria: -
Wydawnictwo: Prószyński i S- ka
Stron: 408
Zdarzyło Wam się kiedykolwiek tak mocno pożądać rzeczy, o której wiedzieliście, że nigdy nie będzie do Was należeć? I nie, nie chodzi mi tutaj akurat o drugą osobę, lecz o przedmiot materialny. Jeżeli tak, to uważajcie- marzenia niektórych się spełniły... i to zmieniło ich życie w piekło.
Do Quebec małżeństwo Harperów przywiała praca Kay w pobliskim cyrku, zaś jej mąż Theo miał na celu dokończenie tworzenia biografii pioniera fotografii, niejakiego Edwarda Muybridge'a. To właśnie w tej małej miejscowości rozpoczyna się dramat tej dwójki... Kay w drodze do cyrku codziennie mija zamknięty na cztery spusty sklep Quatre Mains, kryjący wewnątrz zabawki. Jednej z nich, tajemniczej lalce na wystawie, kobieta oddaje swoje serce. I pewnej nocy, gdy zamroczona alkoholem wraca do domu po kolacji z zespołem, chce ukryć się we wnętrzu kuszącego jej sklepu. A potem znika.
Oszalały z rozpaczy Theo nie wie, gdzie mogła podziać się jego żona; pierwsze oskarżenia padają na jednego z jej współpracowników, który wyraźnie ją adorował, a następnie ruszył za nią po przyjęciu. To jednak fałszywy trop. Theo rozpoczyna wyścig z czasem, niedowierzaniem oraz cichymi oskarżeniami ludzi, kierowanymi pod jego adresem.
Nie wie, że Kay jest zaledwie o parę kroków stąd. W miejscu, które tak mocno ją przyciągało. Nie wie, że teraz kobieta jego serca jest maleńka, drewniana, a przestrzeń jej wyciosanej z drzewa głowy zajmuje wata.
Opis tej książki skusiłby niejednego mola książkowego, o tym jestem całkowicie przekonana. Nie ma to jak fantastyka, pomieszana z szarą rzeczywistością osoby, która utraciła kogoś bliskiego. Skusił mnie przede wszystkim ten magiczny dodatek o bohaterce, która przez własną nieuwagę została zaklęta w lalkę. I oczywiście ciekawiło mnie, czy Theo odnajdzie i odczaruje ukochaną... Troszkę taki bajkowy motyw, prawda?
Niestety, jak to w życiu bywa, opis wydawcy a treść książki to dwie różne historie. Ta lektura miała potencjał, i to ogromny, ale... nie sądzę, żeby został odpowiednio wykorzystany. Mamy tutaj historię młodego małżeństwa (choć "młody" to w ich przypadku określenie względne, bowiem Theo był starszy ponad dziesięć lat od Kay), które na jakiś czas postanowiło się przenieść tam, gdzie kobieta będzie mogła pracować. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, było swego rodzaju bezemocjonalne podejście do siebie tej dwójki. Tutaj niby mówią, jak bardzo się kochają, ale zwyczajnie tego nie czuć. Oczywiście, Theo prawie oszalał, gdy Kay wciąż nie dawała znaku życia, lecz... wszystko tchnęło sztucznością. Papierowe uczucia.
Miałam nadzieję, że da się w tej książce odczuć grozę sytuacji- ostatecznie główna bohaterka zostaje uwięziona w świecie lalek, a potem wożona jako atrakcja po wielu miejscach. A tu kolejna niespodzianka, gdyż Kay pogodziła się z nowym losem. Owszem, nie pamiętała zbyt wiele z życia PRZED, ale nie chciała opuszczać zaplecza sklepu jak wiele innych lalek. Ponadto (wracając jeszcze do owej "grozy") drewniane życie Kay wydawało się wręcz dziecinnie bezpieczne. Jej nowi współbracia mieli ustalone przez siebie role, własną królową, godziny, o których mogli przestać udawać martwotę. Trochę sielanka.
Spodziewałam się po tej lekturze czegoś więcej- emocji, trochę mroku, magii. I niestety, zawiodłam się.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*