niedziela, 4 marca 2018

[435] Tomasz Kowalski- 'Nie pozwolisz żyć czarownicy'

***


Autor: Tomasz Kowalski
Tytuł: Nie pozwolisz żyć czarownicy
Seria: -
Wydawnictwo: MG
Stron: 160

Doruchów, 1775 rok; w tej małej wiosce życie toczy się powolnym rytmem, ustalonym przez kolejne pory roku. Zdarzają się waśnie, ale zazwyczaj są szybko zażegnywane. W niektórych ludzkich sercach rośnie jednak coraz większa nienawiść do bliźnich; skrzywdzona duma prowadzi do tego, że bez mrugnięcia okiem gotowi są skazać kobiety na śmierć w męczarniach. 
Dobra, Andula, Dorotka, Anna- to tylko cztery z czternastu kobiet, które w jakiś sposób wadziły niektórym mieszkańcom wsi. Niesłusznie uznane za "cioty" (czarownice), kończą swój żywot w najbardziej makabryczny sposób, jaki wymyśliła ludzkość- tortury, zakończone spaleniem na stosie.

Kilka lat temu miałam przyjemność recenzować książkę pana Kowalskiego pt. Na trzech grabarzy i Śmierć. Setnie się wówczas ubawiłam! Kostucha ukazana w taki sposób to było dla mnie coś nowego. Stąd też, sięgając po nową książkę owego autora, wiedziałam, że czeka mnie kawał dobrej literatury. I choć w tym wypadku zabawnie nie było, to Nie pozwolisz żyć czarownicy zdecydowanie podtrzymało wysoki poziom.

Lubię tego typu historie; przeraża mnie jedynie fakt, iż w czasach zabobonnej Polski procesy czarownic naprawdę miały miejsce. I żeby zostać uznaną winną kontaktów z Diabłem wystarczyło tylko czyjeś niesprzyjające słowo. Samosąd, ot co. Niewinne kobiety nie miały żadnych szans na ocalenie, mimo że istniały osoby, które opowiadały się za ich brakiem winy. I to straszne, że rzucane przez ludzi na oślep oskarżenia, często bezmyślne oraz wymyślone, doprowadzały do tortur i morderstw. Kim trzeba być, jak bardzo kogoś nienawidzić, aby skazać go na coś takiego?

Wydarzenia poznajemy po części dzięki ośmioletniemu chłopcu, siostrzeńcowi tamtejszego księdza. On, jak to dziecko, zaciekawiony biegał na przesłuchania "winnych"; tłumaczy go jedynie to, że w tym wieku nie spodziewał się takiego okrucieństwa ze strony -bądź co bądź- znajomych mu osób. Osób, które co niedzielę uczęszczały na mszę, karnie chyląc głowy przed grzmiącym z ambony księdzem. Osoby, które miłowały Boga ponad wszystko. A gdzie tu ta miłość? Jedynie wspomniany proboszcz nie dał się porwać całemu temu szaleństwu, próbując zapobiec krzywdzie. Polubiłam go- za jego wiarę, hart ducha i odwagę w przeciwstawieniu się zgromadzeniu wsi. Jako ksiądz przecież również mógłby doszukiwać się w zachowaniu skazanych widocznych oznak kontaktów z Diabłem; on jednak wiedział, że kierowanie się fałszywymi oskarżeniami o czary to oszczerstwa. 

Przerażające, że mieszkańcy Doruchowa nie widzą w procesach czarownic niczego złego- to dla nich swoista rozrywka. Okropne, jak mściwi jesteśmy; jak cieszy nas cudze nieszczęście. Nie myślimy o tym, że przecież to może dotknąć również nas...

Z drugiej strony umieszczenie całej fabuły w tamtych czasach oraz skupienie się na męczarniach kobiet może stanowić cel autora, aby powiązać tamte wydarzenia z obecną sytuacją kobiet. Dotyka on bowiem -mimo że wyłącznie przez mały fragment- tematyki agresji wobec płci słabszej. Nieobce są nam tego rodzaju sprawy; niemal codziennie słyszy się o kolejnych ofiarach agresywnego męża, chłopaka, ojca. A życie z oprawcą jest niczym uwięzienie w beczce przed przesłuchaniem...

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MG!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*