***
Autor : Jo. E. Rach.
Tytuł : Lilith. Dziedzictwo.
Seria : Lilith
Wydawnictwo : Novaeres
Stron : 320
Nowe życie, nowe twarze... życie na walizkach- tak w ogromnym skrócie wygląda życie Sha. Średnio co dwa lata zmienia miejsce zamieszkania ze względu na pracę ojca. Tym razem wylądowali w słonecznym Cannes, a tam... już jakby na 'dzień dobry' dziewczyna poznaje przystojnego syna gospodyni, Daniela. Pierwszy dzień w nowej szkole to kolejne miłe zaskoczenie- na drodze Sha staje Chris, nieziemsko przystojny bogacz.
Dziewczyna ma jednak poważniejsze problemy niż dylematy sercowe- co noc jej sny krążą wokół tajemniczego imienia 'Lilith'...
Tym razem było tak- przyciągnęła mnie okładka, opis z tyłu lekko odstręczył, ALE intrygowały tajemnicze, pełne krwi sny. Miałam ogromną nadzieję, że to właśnie wokół owej zagadki będą toczyć się losy Sha. I mam ochotę strzelić sobie facepalm'a.
Sha jest bardzo oryginalną osóbką o dość niewyparzonym jęzorze, o czym przekonujemy się właściwie na samym początku tej historii. Nie wspominając już o tym, jak urodziwą okazuje się być niewiastą. Można by rzec, że wszystko, co mroczne, magnetyczne i nietuzinkowe skumulowało się właśnie w tej małej, acz walecznej szesnastolatce. Brzmi ciekawie, prawda? Wspominałam coś o niewyparzonej buzi... cóż, uznaję, że kiedy dziewczyna mówi o "sterczących penisach", to takową buzię posiada. Szczerze, czytając to poczułam się... zażenowana. Ach, zapomniałam dodać, że urok Sha jest tak ogromny, że na jej widok wszystkie fallusy radośnie machają. To tyle, jeśli chodzi o jej charakterystykę. Od siebie dodam, że sama nie wiem, czy ją lubię, czy raczej jest lekko przerysowana...
Każdy rozdział to rzut oka na przebieg wydarzeń z punktu widzenia innych bohaterów- Sha, Daniela oraz Chrisa. Plus takowego rozwiązania jest oczywisty- poznajemy przeszłość postaci, ich emocje, uczucia. Minus? Do pewnego czasu autorka opisywała np. pierwszy dzień w szkole Sha z perspektywy całej trójki, co doprowadzało do powtarzalności. Później jakoś to zanikło.
Spodziewałam się, że głównym tematem Dziedzictwa będą tajemnicze moce, rządzące snami głównej bohaterki. Pomyliłam się i to tak bardzo, że nadal cierpię. Kochani, ta książka to w większości miłosny trójkącik, który jest nam wszystkim aż za dobrze znany z mniej lub bardziej popularnych powieści. Ona tak piękna, że aż ciężko odwrócić wzrok (gdyby laski miały penisy to pewnie te narządy również by sterczały), do tego przystojny, aczkolwiek biedny Daniel oraz anielsko piękny i bogaty Chris. Żaden z nich nie jest dupkiem, każdy chce podać jej swe serce na srebrnej tacy. Ogromne miłosne dylematy, przesłaniające tak skrzętnie budowaną historię. Szkoda.
Za dużo miłości, za mało wątku fantastycznego- to mogę z czystym sumieniem powiedzieć po lekturze Lilith. A że to dopiero pierwszy tom to mam nadzieję, iż kolejne zostaną lepiej rozbudowane pod tym względem. Jak na dzień dzisiejszy książki nie polecam.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novaeres!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*