środa, 4 sierpnia 2021

[690] Daniel Radziejewski- 'Dziecięcy kram'

 ***


Autor: Daniel Radziejewski
Tytuł: Dziecięcy kram
Seria: -
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 426

Klara Silva nie ma pieniędzy, a musi gdzieś ulokować siebie i swojego synka Victora na kolejną noc. Jest sama na świecie; jej matka zmarła na zawał, a ojciec zaginął wiele lat temu. Jedynym ratunkiem zdaje się być (przynajmniej na ten moment) dawna znajoma, która z chęcią przyjmuje ją pod swój dach. W wyniku nieoczekiwanych okoliczności Klara ponownie ląduje na ulicy, lecz pocieszając zmęczonego syna ruszają przed siebie, do najbliższego McDonalda. Tam kobieta planuje usiąść i na spokojnie przemyśleć swoje kolejne kroki. Niestety, dwóch narkomanów napada tę dwójkę w trakcie podróży i gdyby nie interwencja dwóch mężczyzn, którzy akurat tamtędy przejeżdżali, rzecz mogłaby skończyć się o wiele tragiczniej niż skradziony łańcuszek. Takim sposobem Klara Silva trafia pod opiekuńcze skrzydła Alonsa i jego pomagiera, Lucasa. 

Nie zdaje sobie sprawy, że "raj", jaki obiecuje jej nowy pracodawca, szybko okaże się prawdziwym piekłem...

Klara nie tylko pragnie poznać prawdę o zaginięciu ojca. Teraz zastanawia się również, co dzieje się w piwnicy Dziecięcego Kramu, sklepu Alonsa, w którym każdy może kupić używane rzeczy dla swoich dzieci.

Książka, która zapowiadana była jako mocna, wciągająca lektura. Na licznych portalach literackich otrzymała całkiem sporo pozytywnych recenzji. Niestety, dla mnie była sporym rozczarowaniem- i choć nie określiłabym jej mianem "gniota", to do miana bestsellera jeszcze sporo jej brakuje.

Zacznijmy od tego, że wydarzenia toczą się w Brazylii. Nigdy tam nie byłam (jak w wielu innych miejscach na świecie), więc zawsze liczę, że dana pozycja w jakiś sposób przeniesie mnie do miasta, w którym rzecz się dzieje. W tym przypadku w ogóle nie odczułam, że akcja toczy się poza granicami naszego kraju. Zabrakło mi jakiegoś takiego rysu, czegoś co sprawiłoby, że czytelniczo przeniosłabym się do Brazylii. Może to wina skąpych opisów okolicy, zamykających się w przybliżeniu nam pobliskich domostw. Co prawda kilka zwięzłych informacji się tam znalazło, ale moim zdaniem to trochę za mało.

Główna bohaterka, Klara Silva, przeszła w swoim życiu wiele- mając niewiele lat dowiedziała się o "darze", jaki posiadają kobiety z jej rodziny, a mianowicie widzenie duchów. Ponadto jednego dnia utraciła oboje rodziców: matka zmarła na zawał, zaś ojciec zniknął i po trwających długo poszukiwaniach został uznany za zaginionego. Dziewczynka trafia do sierocińca, potem musi radzić sobie już sama, by ostatecznie zakochać się w obcokrajowcu, zajść w ciążę i zostać porzuconą przez partnera. Ona i jej syn Victor nie mają stałego dachu nad głową, a kobieta ima się dorywczych prac, by mieć co jeść. Ciężkie życie, prawda? Czytając o tak licznych problemach, o tak wielu kłodach rzucanych przez Los pod nogi, czytelnik powinien czuć choć nić sympatii lub współczucia. Mnie z kolei bohaterka zwyczajnie irytowała. Sam fakt, że -jak sama twierdziła- nikomu nie mówiła o swoim darze, bojąc się psychiatryka, a nagle nie ma już żadnego zahamowania, dzieląc się owymi "poufnymi' informacjami z każdym, kto tylko się napatoczył. 

Wspomniałam już, że Klara miała ciężkie życie, a jej przejścia złamałyby niejednego z nas. I pewnie zdziwi Was to, co teraz napiszę- brakowało mi tutaj emocji. Było jakoś tak... sztucznie. Wiadomo, że jako matka kochała swojego syna ponad wszystko, a jednak nie widziałam między nimi tej specyficznej więzi, jaka łączy rodzicielkę z potomstwem. Było po prostu tak bardzo... papierowo. Zresztą wszystko, co działo się w książce dawało autorowi pole do popisu w odniesieniu do emocjonalności. 

Zdecydowanie duży plus dla pana Radziejewskiego za pomysł na fabułę. Co prawda wprowadzenie duchów do tej historii wiele nie zmieniło, więc pewnie bez nich byłoby na tym samym poziomie, więc ich wątek uważam za nie do końca niezbędny. Chodzi mi bardziej o sklep Alonsa i tajemnice, jakie skrywał. To było naprawdę mocne. Szkoda tylko, że "otulające" ową historię elementy kulały.

Dziecięcy kram nie jest złą książką, ale też i nie dobrą. Zostawiam Wam decyzję o tym, czy warto po nią sięgać.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novae Res!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*