środa, 15 stycznia 2020

[569] Jury Camel- 'Skyrent' RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

***


Autor: Jury Camel
Tytuł: Skyrent
Seria: -
Wydawnictwo: Novaeres
Stron: 418

Małe miasteczko Bagling na pierwszy rzut oka nie odróżnia się niczym od innych miasteczek. Tyle że w jego przypadku społeczeństwo boi się po zapadnięciu zmroku. Wszystko przez tajemnicze zaginięcia- ludzie po prostu rozpływają się w mroku, jakby nigdy nie istnieli. Burmistrz miasta, Alice Cottyn, nie reaguje na pytania mieszkańców; uważa, że za jej kadencji i tak Bagling zyskało o wiele więcej niż dotychczas. Ale jest ktoś, komu rządy kobiety wcale się nie podobają- to komendant Parkingson, który wraz z przyjaciółmi stara się rozwiązać zagadkę miasta, w którym mieszka od urodzenia. Czy mrok pochłonie także jego...?

Jak już większości z Was wiadomo, gdy tylko mam okazję przeczytać jakiś horror/ powieść grozy, od razu jestem na tak. Zawsze liczę na to, że trafi mi się jakaś perełka, po której nie tyle nie będę czuła obrzydzenia (wiecie, hektolitry krwi), co przerazi mnie psychicznie. Tak, że będę długo zastanawiała się nad ewentualną realnością historii (co w przypadku horrorów -mam nadzieję- ma znikomy procent). Opis Skyrent brzmiał intrygująco- miasteczko, gdzie mrok "porywa" ludzi, a burmistrz śmieje się z obaw społeczeństwa. Atmosfera idealna. Szkoda, że tylko opis był ciekawy.

Na początku poznajemy Blaze'a Clydell, bawidamka, psychologa, mężczyznę, który kryje w sobie jakieś bliżej nieokreślone demony. Wiemy, że czasem zamienia się w prawdziwą bestię. Poznajemy go bardzo dokładnie; tak dokładnie, że zaczyna mnie ten pan niepomiernie irytować. Zaprzecza sam sobie, jest arogancki i po prostu nie do przetrawienia. Ale skoro autor umieścił go w swojej książce, to jego istnienie musi mieć jakiś sens dla fabuły, prawda? Ano, niekoniecznie. Z biegiem wydarzeń skupiamy się już bowiem na postaci komendanta Parkingson'a, jego przyjaciela eks- policjanta i polityka aspirującego na miejsce pani Cottyn, Max'a Kaying'a. To wokół nich kręci się cała fabuła, ich głównym celem bowiem staje się rozstrzygnięcie, kim tak naprawdę jest obecna pani burmistrz. I czego chce od miasteczka Bagling. 

Chyba cztery razy zabierałam się do tej książki; pierwsze załamanie wiary w moją wytrwałość miałam już po stu stronach. Odłożyłam, przemyślałam, stwierdziłam: "dam radę. Doczytam do końca, bo może później akcja trochę się rozkręca". Niestety, z biegiem stron było coraz gorzej. Z założenia miała być to powieść grozy, lecz ja żadnego, nawet najmniejszego jej elementu tam nie zauważyłam. Chyba że chodziło o to, że w mroku znikają ludzie? No dobrze, szkoda tylko, że ów wątek został skrócony do minimalnego minimum, a my za to dostajemy szczegółowy opis wspomnianego Clyde'a, który zupełnie nic dla nas nie znaczy oraz krętactw Alice Cottyn. Okej, gdzieś tam obrzeżkami przemykają różne dziwne istoty, ukazują się one także Blaze'owi, aczkolwiek nie jest to ani mroczne, ani tym bardziej ciekawe. 

Mam taki mętlik w głowie, że nawet nie wiem, co napisać. Po prostu w Skyrent dostałam zlepek wszystkiego, z czego nie można wysnuć ani jednego konkretnego wniosku. Dobrze, że chociaż później autor trzymał się już tego Parkingsona i jego śledztwa, bo dzięki temu i ja mogłam się czegoś kurczowo chwycić. 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novaeres!


1 komentarz:

  1. Tutaj można znaleźć komentarz do recenzji: https://www.jurycamel.pl/recenzje

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*