niedziela, 26 maja 2019

[513] John Ellis- 'Dziennik kata'

***


Autor: John Ellis
Tytuł: Dziennik kata
Seria: Rozmowy z Katem
Wydawnictwo: Aktywa
Stron: 288

John Ellis ponad sto lat temu był jednym z najsłynniejszych (i najbardziej profesjonalnym) katów, a pamięć o nim przetrwała do dziś. Przez dwadzieścia trzy lata jego codziennością było wieszanie oskarżonych o przeróżne, niezgodne z prawem czyny. A warto zaznaczyć, iż wówczas niewiele trzeba było, aby "zatańczyć do katowskiej muzyki". Dziś w nasze ręce trafia Dziennik kata- wspomnienia Ellisa z jego "kariery". 

Zawsze myślałam, że kat poniekąd lubi wykonywane przez siebie zajęcie; rzekłabym nawet, że to idealna praca dla psychopatów, którym brakuje empatii, a mogą dać ujście swoim żądzom w sposób... prawny. Zresztą, literatura również przedstawia ów zawód jako idealny dla osób bez serca. Jednak to, co przeczytałam we wspomnieniach Johna Ellisa, zupełnie nie pokrywa się z fantazją niektórych autorów.

Książka -jak wskazuje już sam tytuł- nosi znamiona pamiętnika, aczkolwiek czytelnik podczas lektury zupełnie tego nie odczuwa. Dlaczego? Brak tu chronologii typowej dla wspomnianego gatunku. Wspomnienia są rozsypane, poskładane później przez autora w sposób raczej przypadkowy; raz czytamy o wydarzeniach toczących się zimą, później przerzuceni zostajemy do wczesnej jesieni, by powitać wiosnę. Nie ma dat, czasem John Ellis dorzuca niewielką informację o roku, w jakim rzecz się dzieje. To bardziej tak, jakby autor chciał przekazać czytelnikowi swoje katowskie wspomnienia, ale opisując tylko większe sprawy- takie, które w jakiś sposób na niego wpłynęły, bardziej niż inne zapadły mężczyźnie w pamięć. Szczerze mówiąc, w ogóle nie przeszkadza to w odbiorze lektury. Dziennik dziennikiem, ale książka dzięki takiej formie zapisu wydaje się bardziej... przystępna.

Autor dzieli się z nami nawet najdrobniejszymi szczegółami swojej pracy, takie jak np. długość wisielczego sznura przeznaczona dla konkretnego skazanego i powód, dla którego zdecydował tak, a nie inaczej. Zupełnie jakby chciał i odbiorcę książki czegoś nauczyć lub podkreślić swój perfekcjonizm. Trzyma się kurczowo swoich ustaleń, jakby skupienie uwagi na czymś innym niż wieszanie człowieka dawało mu spokój ducha. I może tak właśnie było? Bo Ellis, wbrew pozorom, nie był maszyną do zabijania; zabijanie w imię prawa było jego zajęciem zarobkowym (nie hobby!), starał się więc jak najszybciej ukrócić cierpienia winnych. Nie znaczy to jednak, że nie czuł litości, współczucia. Te emocje nie były mu obce, a mimo to robił wszystko, by wykonać powierzone mu zadanie. Opisuje różne typy skazańców: od zupełnie nieznośnych, po potulnych i sympatycznych, aż do obłąkańczo przerażonych wizją rychłej śmierci. 

Dziennik kata to taka lektura "na raz" dla osób lubiących książki odnośnie specyficznych zawodów. Może to niekoniecznie dobrze zabrzmi, ale ja, jako pasjonatka lektur o psychopatach, dziwnych zjawiskach oraz seryjnych mordercach i w owej pozycji znalazłam coś dla siebie. Przede wszystkim mogłam od podszewki poznać zawód kata (choć ucieszyłabym się, gdyby temat był jeszcze bardziej rozwinięty) oraz w pewien sposób przekonać się "na własne oczy", że kaci to ludzie jak my. Żadne bestie, żadni psychopaci; ludzie z krwi i kości, mający normalne uczucia. 

Godna polecenia książka, szczególnie dla miłośników takowej tematyki.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Aktywa!



1 komentarz:

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*