***
Autor: Phillip Lewis
Tytuł: Ziemia przeklęta
Seria: -
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Stron: 488
Możemy przez całe życie uciekać od naszych korzeni, jednak prędzej czy później los i tak zagra nam na nosie, kierując tam, gdzie nasze nogi miały więcej nie postać.
Henry Aster nienawidził ogromnego, zimnego domu, stojącego na zboczu góry. Posępny budynek nie wzbudzał w nim sentymentu, a rodzinna tragedia, jaka się w nim rozegrała, tym bardziej nie zapowiadała powrotu młodzieńca. Pozostawiając samym sobie matkę i siostrę, wyruszył w świat, aby odnaleźć w nim swoje własne miejsce. Jednak czy ktokolwiek z nas jest w stanie wykorzenić z siebie miejsce, z którego pochodzi? Czy nasze myśli -prędzej czy później- nie pobiegną w kierunku domu, gdzie wychowywaliśmy się przez całe dzieciństwo?
Nie ma lepszego haczyka na czytelnika, niż dopisek na stronie tytułowej, dumnie ogłaszający światu, iż dana powieść jest kunsztowna, wielowątkowa. Pozwala na podróż wgłąb ludzkiej psychiki. Na owe określenia dałam się złapać i ja, ale czy żałuję? Nie. Raczej poczuwam się do tego, że ta recenzja może w sposób niepełny oddać to, co chciał nam przekazać autor.
Uświadom sobie bezpośredniość danej chwili i żyj, i zapisuj słowa, i bądź świadkiem, podczas gdy czas przelewa się przez ciebie, aż całkiem rozpuści i ciebie, i twoją duszę w puste i niekończącej się ciszy, którą jest śmierć.
Do Ziemi przeklętej podchodziłam z innym nastawieniem. Spodziewałam się historii o tragicznych wydarzeniach z przeszłości, mrocznej i duszącej, mającej wpływ na obecnych mieszkańców domostwa. I tu był mój błąd, bowiem ta historia dotyczy rodziny, nie budynku.
Henry opowiada nam o swoim życiu- młodości spędzonej w cieniu cieszącego się złą sławą domu, w którym przyszło mu żyć, ekscentrycznego ojca, skupionego wyłącznie na tworzeniu dzieła jego życia oraz zakochanej w koniach matki. Opowiada o latach spędzonych na czytaniu podbieranych ojcu książek wraz z siostrą, Threnody. O śmierci najmłodszej siostry, która przez wzgląd na pewne cielesne niedoskonałości stała się oczkiem w głowie głowy rodziny. I później, o miłości do Story, opętanej chęcią odnalezienia swoich biologicznych rodziców. Można by rzec, że Henry'ego poznajemy niemalże na wylot, ponieważ to on dzieli się z nami różnorodnymi odczuciami, emocjami. Relacjonuje swoją rzeczywistość, badając przeszłość, a poniekąd także siebie. Co było właściwe, a co nie?
Podczas czytania nieustannie towarzyszyło mi uczucie, że każdy kolejny krok, wyznaczony cel głównego bohatera miały służyć tylko jednemu- swoistemu przypodobaniu się ojcu, co tym samym miało skłonić głowę rodziny do okazywania miłości synowi, traktowania go na równi, jako towarzysza poważnych rozmów. Odejście Henry'ego seniora przypieczętowało rozłam i tak kruchej fasady rodziny, przyzwyczajonej do jego dziwactw. Opowieść, snuta przez Henry'ego juniora, stanowi dla niego próbę rozliczenia się z przeszłością, próbę zrozumienia postawy ojca, ale i własnej.
Mocna książka, skłaniająca do refleksji nad własnym życiem. Ojciec głównego bohatera tak bardzo skupił się na stworzeniu dzieła swego życia, że odtrącił wszystko, co najważniejsze- bliskich. Spędził życie w cieniu nieistniejących jeszcze stron, tym samym "wpychając" rodzinę w takie samo położenie. I gdy okazało się, że z jakichś powodów powieść nie powstanie, cóż więcej mu zostało? Stracił poczucie celu, mimo że wokół miał przyjaznych sobie ludzi.
I teraz, zanim odejdziecie od komputera, jeszcze raz zastanówcie się, co w Waszym życiu jest naprawdę ważne. Gonitwa za pieniędzmi? Otaczanie się zbędnymi rzeczami? A gdy ich zabraknie, co wtedy...?
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*