***
Autor : Elizabeth Chadwick
Tytuł : Pieśń królowej
Seria : Eleonora Akwitańska/ t.1
Wydawnictwo : Prószyński i S- ka
Stron : 448
Alienor miała zaledwie trzynaście lat, gdy zmarł jej ojciec, władca Akwitanii. Zmuszona do małżeństwa z Ludwikiem, przyszłym dziedzicem korony francuskiej, musi opuścić to, co znała do tej pory. I choć nam, współczesnym, może się wydawać, iż królewski żywot był usłany różami, to prawda jest zupełnie inna.
Chociaż historia, jako przedmiot nauczania w szkole, nie należy do moich ulubieńców, to jakoś zupełnie inne podejście mam do wszelkiego rodzaju książek historycznych. Niezależnie, czy są to publikacje przedstawiające sylwetki władców, czy powieść, gdzie prawda miesza się z fikcją. Dlatego też nie zastanawiałam się zbyt długo nad wyborem Pieśni królowej jako mojej kolejnej lektury. I nie zawiodłam się, ba, z utęsknieniem czekam na kolejne tomy!
W jednym dniu na Alienor spadł obowiązek, jaki nigdy nie powinien dotyczyć trzynastolatki; opieka nad Akwitanią, a co za tym idzie- zamążpójście, zapewniające jak najlepszy sojusz. Tak oto niedorosła jeszcze kobietka trafiła na dwór francuski, w ramiona pobożnego Ludwika, zostawiając za sobą młodzieńcze miłostki i zabawy. A królewskie życie tylko w filmach może wyglądać jak Raj; niestety to, co ziemskie, bardzo różni się od ludzkich wyobrażeń.
Pani Chadwick stworzyła bardzo intrygujące postacie, począwszy od samej Alienor, jej siostrę Petronelę czy samego Ludwika. Królową mogę określić jako osobę niezwykle cierpliwą, silną, odważną oraz mądrą. Warto byłoby mieć taką osobę po swojej stronie. Ludwik jawił się jako człowiek słaby i zastanawiam się, jak duży udział w tym miał brak matczynej miłości, a kościelne wychowanie. Jego postaw nie dało się zrozumieć wiedząc, jak wiele zła wyrządził własną zapalczywością i "ślepotą". Z kolei Petronela... cóż, ognisty charakter to jedno, a egoizm to druga sprawa.
Powieść pełna emocji, polityki i krwi. Ciekawym zagadnieniem było to, w jaki sposób traktowano Alienor. Mimo że już królowa, dwór francuski przyjął ją dość chłodno, a pomocnicy Ludwika starali się jak najbardziej umniejszyć jej postać w oczach króla. Szkoda, że to ona miała w sobie mądrość, potrzebną do tak delikatnych spraw politycznych. Szkoda, że jako kobieta nie miała prawa głosu. Wreszcie szkoda, że za swoje niepowodzenia Ludwik winił ją, a nie własną głupotę.
Królowa Francji? To nie znaczy nic. Mimo korony na głowie Alienor musiała pilnie strzec się przed szpiegami, podszeptami nieprzychylnych jej osób, oskarżeniami. Nie możesz urodzić chłopca? A więc wina leży w Tobie, nie w Twoim małżonku, który coraz rzadziej zagląda do Twej sypialni. Mam wrażenie, że tak naprawdę to, że główna bohaterka uszła cało z wielu opresji, świadczyło o jej sprycie, nie zaś o ochronie, jaką dawała jej korona.
Niektóre fragmenty książki aż przyprawiały o dreszcz. Otoczona pomocnicami kobieta wciąż była samotna, a każda jej decyzja -czy to w życiu prywatnym, czy królewskim- była kwestionowana. Alienor została zamknięta w złotej klatce, przymusem oddając podejmowanie decyzji w ręce tych, którzy nie mieli najmniejszego pojęcia o prawdziwym władaniu. I tym bardziej podziwiam tę postać za to, jak ostatecznie potrafiła wyjść z opresji, wziąć sprawy w swoje ręce i wreszcie uzyskać upragniony spokój.
Myślę, że polecać Wam nie muszę, gdyż recenzja sama wskazuje, jak duże wrażenie wywarła na mnie Pieśń królowej.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*