Kochani, zaczytanego 2016 roku! :)
***
Autor : Henry James
Tytuł : Roderick Hudson
Seria : -
Wydawnictwo : Prószyński i S- ka
Stron : 536
Roderick mieszkał na prowincji, śmiertelnie się nudząc. Czas spędzał głównie na odwiedzaniu znajomych, brylowaniu w towarzystwie i... rzeźbieniu. Jednakże dopiero przybycie Rowlanda, szwagra jednej z przyjaciółek młodego Hudsona, otworzyło mu oczy na nowe perspektywy. Gość bowiem interesuje się sztuką, a w "dziecku" Rodericka odnalazł pokłady piękna. Rowland polubił Hudsona, a jeszcze bardziej wytwory jego dłoni. Zabiera ubogiego artystę do Rzymu, by ten mógł uczyć się od najlepszych. Talent Rodericka rozkwita, lecz on... sam pakuje się w kolejne kłopoty.
Jestem tylko nieszczęsną, słabą kobietą; sama nie mam siły i nikomu nie mogę jej użyczyć. Jestem pożałowania godną mieszaniną szaleństwa i próżności, głupią, niedouczoną i fałszywą, owocem straszliwej nauki zasianej na jałowej ziemi.
Z twórczością Henry'ego Jamesa spotkałam się podczas czytania Portretu damy. A gdy tylko nadarzyła się okazja kolejnej podróży w świat autora, bez zastanowienia wyciągnęłam do niego dłoń i ruszyłam na prowincję, by następnie ruszyć za intrygującym Roderickiem Hudsonem w podróż marzeń. Ale czy tylko marzeń...?
Roderick Hudson nie zawodzi, czyta się bowiem bardzo szybko, jest ciekawie, intrygująco, a ja... chciałam wiedzieć, jak zakończy się los tego szaleńca, rzuconego w wir mieszczańskiego życia. Rodericka możemy przydzielić do grupy tych, którym woda sodowa uderzyła do głowy. Bardzo się na nim zawiodłam jako na człowieku. Miałam nadzieję, iż będzie chłonąć otaczający go świat i tworzyć, ale okazał się zwykłym, podatnym na pokusy, maluczkim artystą. Mógłby dać od siebie więcej. Zastanawiała mnie jego postawa; owszem, miał bogatego przyjaciela i wiedział, że Rowland nie zostawi go w najtrudniejszej sytuacji, ale wytwory jego dłoni mogły swobodnie pozwolić mu na odcięcie pępowiny. Cóż, miłość- rzekłabym. Nieszczęśliwa, dodam. Bo czymże stał się Hudson, skoro droga do serca pewnej damy była nieustannie zamknięta...?
Tak jak nie udało mi się polubić Rodericka, tak do gustu przypadła mi Christina- kobieta, która wyrwała młodemu Hudsonowi serce i rozerwała na miliony kawałeczków. Dlaczego? spytacie; ta bohaterka, mimo, iż już nie tak majętna jak lata temu, nie pozwalała sobą dyrygować. Jak pamiętacie, w tamtych czasach rodzice decydowali, z kim ich córka się zaręczy. Christina jednak miała w głębokim poważaniu zdanie matki, reagując śmiechem na histeryczne łkania kobiety. Gardziła ludźmi, jednocześnie słodko się do nich uśmiechając. Perfidna, sprytna i okrutna na kobiecy sposób- cała Christina. Diabelnie inteligentna, choć umniejszająca swoją wartość dama. Nic dziwnego, iż Roderick oddał jej swe serce.
Właściwie cała opowieść kręci się wokół tytułowego bohatera, wspomnianego już Rodericka Hudsona. Każdy z pozostałych bohaterów- czy to kochająca matka, czy jego narzeczona Mary, nawet Rowland- skupił się wyłącznie na utalentowanym młodzieńcu, oddając mu wszystko, co mieli. A on pobiegł łatwiej w ramiona tej, która potrafiła mu się przeciwstawić. Z prowincjusza zmienił się w światowca, uważając się za Bóg wie kogo, a będąc tylko... darmozjadem. Nie umiem i nie chcę inaczej go określać.
Wiecie, książkę przeczytałam dość dawno temu, a wciąż gdy myślę o Rodericku, wzbudza we mnie emocje. Negatywne, to prawda, ale jednak! Roderick Hudson jako książka- jak najbardziej godna polecenia. Postawa preferowana przez głównego bohatera- jak najbardziej godna pożałowania.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*