Niech wraca słońce, bo otwieranie rano oczu znowu stało się przykrym obowiązkiem...
***
Autor : Adrian Zawadzki
Tytuł : Krwawy umysł
Seria : -
Wydawnictwo : Novaeres
Stron : 278
Półka : Od wydawnictwa
Pamiętacie czasy, gdy zakładało się
jeszcze szkolne ‘tajne’ stowarzyszenia ? Budowało bazy, ustalało terminy
kolejnych spotkań i różnorodne zadania ? Każdy chciał przynależeć do takiego
ugrupowania; a większość z takich grupek znikała szybciej, niż mogłoby się
wydawać…
eXst eXiste ‘wychowało’ już trzecie
pokolenie- uzależnione od dobrej zabawy, narkotyków i alkoholu. W jego
szeregach znajduje się wyłącznie światowa śmietanka towarzyska, a pieczę nad
wszystkim trzyma Główny Przewodniczący. Nikt nie wie o stowarzyszeniu, zwykli,
szarzy ludzie mogą tylko wysłuchiwać plotek dotyczących eXst eXiste, wciąż
jednak nie wiedząc, czy owo ugrupowanie to nie zwykły mit. Wewnątrz grupy
dzieje się jednak coraz gorzej- pojawia się Krwawy Umysł, ktoś, kto bez wahania
zabija kolejnych członków, by ostatecznie dopuścić się najgorszej zbrodni…
Szczerze mówiąc,
to okładka mnie śmieszy; jak mniemam, ma ona ukazywać Krwawy Umysł (?). Tytuł i
front właśnie wskazują na jakiś horror, no niestety, nie można tego tak nazwać-
chyba, że ‘horror’ w innym tego słowa znaczeniu…
Zupełnie nie
wiem, o co w tej książce chodzi. Mamy tajne stowarzyszenie, składające się z
wpływowych ludzi i dowiadujemy się, jak owo narodowe złoto potrafi świetnie
imprezować. Mamy Głównego Przewodniczącego, któremu ostatnio nazbierało się
zbyt wiele spraw do załatwienia, a znikąd nie widać pomocy. W końcu mamy także
ten Krwawy Umysł, ale… pojawia się może z trzy razy. Cała historia to taka
gadanina o niczym, przynajmniej ja tak to odebrałam; wynudziłam się strasznie i
myślałam, że już nigdy nie dobrnę do końca… Może to ja nie jestem zbyt
odpowiednią osobą do oceniania Krwawego
umysłu, a więc pozostaje mi jedynie napisać, byście sami przeczytali i
ocenili…
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Novaeres !
Okładka jest koszmarna w każdym tego słowa znaczeniu. Moim zdaniem robi krzywdę ,,zawartości'', chociaż z drugiej strony jeśli faktycznie fabuła jest taką gadaniną o niczym, to może lepiej, że całokształt tej książki odpycha.
OdpowiedzUsuńNiecałe trzysta stron i tak potwornie się dłużyło? Raczej nie przeczytam, takie rzeczy też do mnie nie trafiają ;)
OdpowiedzUsuńNie skuszę się
OdpowiedzUsuńNie lubię się nudzić podczas lektury, więc nie :)
OdpowiedzUsuń