***
Autor: Łukasz Wojnarowski
Tytuł: My little porno
Seria: -
Wydawnictwo: Novaeres
Stron: 236
Tomek- młody mężczyzna, dzielący swój czas między pracę w wydawnictwie, imprezy i przygodny seks. Chociaż ludziom jawi się jako niezwykle wyluzowany człowiek, to tak naprawdę wciąż do końca nie wie, kim jest. I co dalej? Zamknięty w kokonie własnej nieumiejętności pokochania kogokolwiek, godzi się na szybkie znajomości, bez happy endu. Lecz może jest garstka osób, które trafiły do jego serca... na jakiś czas. Na nieco dłużej.
Wszystko rozpoczyna się od - na pozór- banalnego smsa od tajemniczego nadawcy, o treści "My little porno". Tomek nie wie, kto go wysłał i co może kryć się pod krótkim podpisem Em. A raczej która z jego poprzednich miłości.
Niby zwykła wiadomość tekstowa, a przewraca życie głównego bohatera do góry nogami. Odnalezienie nadawcy stanowi jednocześnie próbę zrozumienia samego siebie, poddania analizie dotychczasowego życia i przede wszystkim ustalenia, co dalej.
W końcu trzeba żyć, nie egzystować, prawda... ?
Mówiąc krótko, widząc męskie genitalia na okładce, zwracając jednocześnie uwagę na nie pozostawiający wiele dla wyobraźni tytuł i czytając opis tej książki, już wiedziałam, że czeka na mnie coś innego. Lekko ironicznego, ale też bez przesady. Z humorem, aczkolwiek nie zawsze tym pozytywnym. A przy tym wszystkim jeszcze mądrego- coś, z czego być może sama wysnuję jakąś refleksję (choć fallus na froncie może Was zmylić co do poziomu lektury). Czym więc tak naprawdę My little porno jest?
Każdy z nas zna, albo po prostu natknął się na takiego faceta: wymuskany elegant, pięknie przystrzyżona broda i włosy ułożone w "artystyczny nieład". Gość, za którym kobiety wodzą wzrokiem, a faceci patrzą z zawiścią. Ten, któremu wszystko w życiu się udaje, ma grono znajomych do kieliszka (ale i tych bez niego też), fantastyczne życie seksualne, dobrze płatną pracę i generalnie zero zmartwień na koncie. Człowiek idealny.
Tomek jest tak naprawdę dowodem na to, jak pięknie ludzie potrafią kłamać. Bo może i jest wyluzowany, a i znajomych ma od groma. Owszem, aparycji też niczego nie brakuje, a kochankowie (obojga płci) lecą do niego jak pszczoły do miodu. Tak, racja. Tylko że Tomasz dawno temu wybudował wokół siebie ogromny mur, niemalże niemożliwy do przeskoczenia. Taki, z którego nawet on nie może się wydostać. Tak, ma to wszystko, o czym już wspominałam, ale nie żyje, lecz egzystuje. Czegoś brak, pytanie tylko- czego... ?
Opis tej lektury zaciekawił mnie przede wszystkim na tajemniczego Em, nadawcę wiadomości. Jednak... uważam, że mógł zostać nieco dokładniej, szerzej rozwinięty. Mamy przytoczone kilka smsowych rozmów między Tomkiem a Em, wydaje mi się jednak, że to trochę za mało. Ciężko wczuć się akurat w te wydarzenia. Na pierwszy plan -mimo wszystko- wysuwa się główny bohater i jego życie. Aż dziw bierze, że te kilka wiadomości tekstowych potrafiło aż tak go poruszyć, by nerwowo reagować na dźwięk telefonu.
Pan Wojnarowski podchodzi do swojego czytelnika na luzie; nie boi się zaserwować wulgaryzmów wszelkiej maści (zresztą, współcześnie już nikt się tego nie obawia), odrobinkę czarnego humoru, pewnej dawki erotyki. My little porno to książka poważno- niepoważna. I za to ją polubiłam!
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novaeres!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*