czwartek, 7 listopada 2019

[552] Jarosław Czechowicz- 'Toksyczność'

***


Autor: Jarosław Czechowicz
Tytuł: Toksyczność
Seria: -
Wydawnictwo: Prószyński i S- ka
Stron: 256

Janina nigdy nie miała łatwego życia; ojciec pił i bił, ale dziewczyna wraz z rodzeństwem jakoś to wytrzymywała, bo była ona- Matka. Ostoja. Bezpieczna Przystań. Źródło Otuchy. Matka, która mimo ciężkiej sytuacji dawała im wszystko, co tylko mogła. Ale gdy nagle zmarła, i tego zabrakło. To wtedy Janka postanowiła na dobre opuścić dom rodzinny, korzystając z pomocy ciotki. W małym, niedogrzanym pokoju, wynajmowanym u pewnej staruszki, powoli starała się scalić w jedność nowe życie. I choć do mężczyzn podchodziła nieufnie, to ten jeden przełamał jej barierę. Jerzy pokazał jej, jak może wyglądać normalność, choć po pewnym czasie kobieta nie była już pewna niczego- swoich uczuć do męża, do syna, nawet samej siebie. Po urodzeniu Filipa zaczęło się od kilku niewinnych domówek w towarzystwie Kryśki. Jeszcze wtedy Janka nie zdawała sobie sprawy z tego, iż w jej żyłach płynie ta sama toksyna, co u jej ojca- zamiłowanie do alkoholu.

Istnieją "książki" i "KSIĄŻKI"- w pierwszej grupie znajdziemy wszelkiego rodzaju lekkie lektury, nie mówiące o niczym szczególnym, nie wzruszające nas, ot- po prostu czytadełka, przy których relaksujemy się po ciężkim dniu, ale po zakończeniu przygody z nimi zupełnie o nich zapominamy. W drugiej z kolei umieścimy każdą pozycję, która poruszyła nasze serce, skłoniła do refleksji, słowem: w jakiś sposób na nas oddziałała. Do tej właśnie grupy zaliczam Toksyczność pana Czechowicza. Dlaczego? Dowiecie się już za chwilę...

Alkoholizm to choroba znana nam nie od dziś; wszędzie można spotkać "miłych panów", którzy co rusz proszą o drobne na jedzenie, choć z daleka czuć od nich niemiły zapach przetrawionego alkoholu. A jednak alkoholik to nie tylko żebrzący pod spożywczakiem "menel"- może nim być każdy z naszego otoczenia i nawet nie przyszłoby nam do głowy, z czym dana osoba się boryka. Choroba alkoholowa może dotknąć każdego: lekarza, prawnika, szarego człowieka codziennie zasuwającego do marnie płatnej pracy. Wystarczy jedna iskierka, jakaś tragedia, może niepowodzenie, by rozpalić w sobie ten niegasnący ogień. W końcu wódka przytępia zmysły, pozwala choć na moment zapomnieć, a więc tym samym jest najłatwiej dostępnym lekarstwem "na wszystko". Szkoda tylko, że nikt nie patrzy na skutki uboczne- niszczenie nie tylko zdrowia czy psychiki, ale i rozbijanie rodzin.

Okej, wszyscy zdajemy sobie sprawę z istnienia owej choroby, jak i jej skali. Pan Czechowicz pokazuje nam alkoholizm bardziej od wewnątrz, bowiem poznajemy Janinę, która od dzieciństwa wiedziała, czym może skończyć się popijanie. Po wypadkach w domu rodzinnym obiecała sobie, że nigdy przenigdy nie stanie się taka jak ojciec, a po alkohole sięgała sporadycznie- i to bardzo lekkie, ewentualnie w małych ilościach. Coś w jej głowie, w jej nowym życiu, jakaś taka swoista niewygoda czy może niemożność wpasowania się w ramy normalności sprawiły, że poszła śladem swojego rodziciela. I co? Wiele razy upadała, podnosiła się, upadała i tak w kółko. Zmieniała partnerów, miejsca pracy, nie bacząc na swoje dzieci- Filipa i Agnieszkę.

Wiecie co mnie najbardziej uderzyło? Tok myślenia pijaka. Filip, syn naszej bohaterki, już w wieku dziesięciu lat donosił do różnych instytucji o swojej trudnej sytuacji, o alkoholizmie matki i został wysłuchany, ba- urzędnicy nawet pomogli tej dwójce dzieci. A co na to matka, której odebrano prawa do swoich pociech? Otóż całą winę zrzuciła na... syna. Że to przez jego zachowanie, że przecież rodzinne brudy pierze się we własnym domu, a nie roznosi po całym mieście. Był dla niej wrogiem numer jeden. Wyobraźcie sobie- jej przeżarty alkoholem mózg nie przyjmował do wiadomości, że to ona robi źle, bo powinna dbać o malutką córeczkę i nieco starszego syna, tylko właśnie jej dojrzewająca latorośl! Ten fragment sprawił, że książka na długo zapadnie mi w pamięć.

Toksyczność- utwór, od którego nie sposób się oderwać. I co najważniejsze, ma niecałe trzysta stron. Przy okazji którejś recenzji wspominałam, że dobry autor potrafi tak pokierować tworzoną historią, iż nie musi rozpisywać się na tysiąc stron, by czytelnik utonął w wykreowanym świecie. Tak właśnie jest w przypadku pana Czechowicza. Brutalna szczerość, bez owijania w bawełnę. Historia -właściwie- opisująca otaczający nas świat, a przez to realniejsza dla nas. Coś, co poniekąd pozwoli nam zrozumieć to szaleńcze pragnienie unicestwienia się przez ludzi, to niebycie (jak określała to Janina). Bardzo, bardzo wstrząsająca lektura. Oby więcej takich!

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*