***
Autor: Elizabeth McCracken
Tytuł: Grom z jasnego nieba i inne opowiadania
Seria: -
Wydawnictwo: Kobiece
Stron: 256
Miłość, strata, śmierć... miliony myśli, które każdego dnia przebiegają przez Twoją głowę. Jedno, kluczowe pytanie: "Co by było, gdyby?". Niepewność, nigdy się nie kończąca. Fortuna, która przecież kołem się toczy i wiadomo, że sielanka nie może trwać wiecznie.
Zmarła osoba jest jak zagubiona rzecz. Wiesz o tym. A mimo to szukasz tego, co utraciłaś. Wiesz -nauczono cię tego- że to, co posiadałaś, nigdy do ciebie nie wróci. Ale wciąż coś ci się należy. Nie możesz zjeść lunchu z przyjaciółką, patrząc na jej palce markujące ruchy na szachownicy. Nie możesz usłyszeć tych samych palców na klawiaturze komputera ani poczuć ich na swoim ramieniu w chwili, gdy tego potrzebujesz. Ludzie zabierają swoje ręce ze sobą, bez względu na to, dokąd się udają.
Ostatnio polubiłam zbiory opowiadań. Wiadomo, trochę więcej wysiłku trzeba włożyć w zrecenzowanie ich (przynajmniej ja mam zawsze z tym drobny problem(, jednak to, jakie emocje potrafią wzbudzić, zaciera ów "trud". W Gromie... przede wszystkim skusiła mnie okładka, a do tego enigmatyczny opis z tyłu. Wspomniano o miłości, niepewności, niepełnosprawności. O odmiennym sposobie patrzenia autorki na te sprawy. Cóż więcej trzeba, aby zaintrygować mola książkowego?
Pani McCracken bardzo lekko mówi o sprawach, o których my, ludzie, przyzwyczailiśmy się rozmawiać ściszonymi głosami, niepewnie rozglądając się wokół, czy aby na pewno ktoś nas nie słyszy i nie wyciągnie fałszywych wniosków. Jak już wspominałam, główna tematyka kręci się wokół strat na różne sposoby, niepełnosprawności, miłości w różnym wydaniu.
Spodziewałam się jednak czegoś innego; zbioru, który będzie przesączony emocjami. Zbioru, który sprawi, że będę musiała pewne rzeczy przemyśleć, a nawet wyciśnie łzy (w końcu uwielbiam płakać podczas lektury, kto nie lubi niech pierwszy rzuci kamieniem...). Jednym słowem, szukałam tutaj wzruszeń. Cóż, łzy nie popłynęły. Mówiłam, że autorka relacjonuje sprawy bardzo lekko, dlatego też podczas czytania musimy grzebać znacznie głębiej w poszukiwaniu prawdziwych uczuć, jak również wykorzystać całe pokłady uwagi, aby ze snutych przez nią opowieści wyodrębnić to, czego szukamy. Cierpienia bohaterów są jakby odsunięte na bok- pani McCracken pokazuje nam człowieka, którego dotknęło jakieś nieszczęście, ale nie skupia się na jego bólu, lecz opisuje naturalne, ludzkie odczucia (dla przykładu- "Co ja ugotuję dziś na obiad?"). Mroczna strona naszych dusz została odsunięta na boczny tor, a nasi bohaterowie raczej nie szaleją z rozpaczy. Z jednej strony to dobrze, bo nie oszukujmy się, ale w chwili cierpienia każdemu z nas niejednokrotnie przejdzie przez głowę jakaś zupełnie prozaiczna myśl- oto my, ludzkie istoty. Naga prawda. Z drugiej jednak strony od książki wymagam przeniesienia mnie w świat czyichś refleksji, marzeń, wzruszeń. Skoro na co dzień mam pytania o kwestie obiadowe, to po co mam jeszcze czytać o nich w książce?
Podsumowując, Grom z jasnego nieba to zbiór dobry, acz nie doskonały. Dla mnie sprawy zostały ujęte zbyt lekko, a wolałabym coś cięższego, mroczniejszego. Chciałam zobaczyć drugą stronę duszy człowieka. Tym razem się nie udało, jednak polecam książkę dla tych, którzy pragną się lekturą zrelaksować.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiece!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*