***
Autor : Laurelin Paige
Tytuł : Uwikłani. Hudson
Seria : Uwikłani/ t. 4
Wydawnictwo : Kobiece
Stron : 496
Pamiętacie seksowną, acz ogarniętą lekką obsesją na punkcie kolejnych mężczyzn Alaynę i Hudsona, przystojnego milionera? Tym razem ich historia, choć -ponoć- już zakończona, zaczyna się na nowo, jednak... widzimy wszystko oczami Hudsona. Tego, który przez bliskich uważany był za niezdolnego do jakichkolwiek uczuć.
Długo zastanawiałam się nad podjęciem recenzji tej książki. Wychodzę z założenia, iż niektóre autorki czy też niektórzy autorzy niepotrzebnie ciągną serię, która już dawno powinna być zakończona. Chcą dobrze, ale wychodzi zupełnie odwrotnie. Podobne podejście mam do pisania tej samej historii, lecz pisanej z perspektywy drugiego bohatera- najczęściej drugiej strony związku. Rozpoczynając lekturę byłam więc pełna obaw, że nie dowiem się niczego nowego, a tylko zepsuję całkiem niezłe wrażenie po trzech poprzednich częściach. I wiecie co? Czasami warto dać takiemu dopiskowi szansę.
Pokrótce przedstawię Wam całą historię- ona, uwięziona we własnych obsesjach, stara się trzymać jak najdalej od mężczyzn. Ma dość kłopotów, chce zwyczajnie żyć. On z kolei zna jej twarz już od dawna, ale chce czegoś więcej. Chce dostać się do jej głowy. Dlatego też proponuje jej oryginalny sposób na zarobek: Alayna ma pomóc Hudsonowi w zerwaniu zaręczyn z przyjaciółką rodziny, Celią, poprzez udawanie związku. Sprawy jednak mocno się komplikują...
Cała historia w ogromnym skrócie. Nic nowego, prawda? I ja tak pomyślałam, ale w jakiś sposób ta seria mnie przyciągnęła. Oczywiście, miewała gorsze i lepsze fragmenty, jednak ostatecznie doczytałam do tomu ostatniego. I muszę stwierdzić, że w tym przypadku pokazanie perspektywy Hudsona to strzał w dziesiątkę.
Plusem całej opowieści jest cofnięcie się do przeszłości mężczyzny; widzimy moment, w którym podjął się swoich gier. Moment, w którym zniszczył Celię, jak również ich późniejszą współpracę. W pewien sposób siedzimy w jego głowie, wiemy więc, co sam o sobie myśli, ale też to, co tak naprawdę czuje do Alayny. Dopóki nie przeczyta się tej książki, to pan Pierce naprawdę jawi się nam jako człowiek zimny, pozbawiony uczuć. Taki, u którego trzeba się postarać o wzbudzenie jakichkolwiek emocji. Błąd, ogromna pomyłka! Okazuje się, że to tylko fasada...
Wiecie, tak myślę, że opisanie tej samej historii z drobną zmianą, punktem widzenia innej postaci, to świadectwo ogromnej odwagi autora/ autorki. Ostatecznie poprzez tę nową odsłonę serii pisarz musi jeszcze raz zaintrygować czytelnika na tyle, aby ten po lekturę sięgnął. I musi to zainteresowanie utrzymać, a nie każdemu się to udaje. Zapewne sami w głowie macie setki propozycji serii, gdzie kolejne tomy tylko zaniżały poziom, już o dopisywaniu innej perspektywy nie mówiąc. Ale pani Paige skutecznie udało się nie tylko przyciągnąć moją uwagę, ale także zainteresować- prawie pięćset stron połknęłam za jednym zamachem. Niby taka sama historia, a jakże inna!
Czytelnikom, którzy już znają serię Uwikłani, polecam sięgnięcie po tom kończący. Jeśli jednak jeszcze nie znasz serii- oczywiście, odsyłam do początku tej lekko pokręconej historii.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiece!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*