***
Autor : Arkadiusz Gaczoł
Tytuł : Uprowadzony
Seria : -
Wydawnictwo : Novaeres
Stron : 184
Coś dziwnego dzieje się na ulicach Londynu- ludzie giną bez wieści, zostają po nich tylko porzucone na poboczu samochody. Megan Stanford, detektyw pracująca w Wydziale Osób Zaginionych, ma pełne ręce roboty. Kiedy do puli zaginionych trafia również syn jednego z magnatów finansowych, pani detektyw czuje coraz więcej nacisków "z góry". Porywacz nie zostawił najmniejszego śladu, nie kontaktuje się z rodziną w sprawie okupu; jak odnaleźć człowieka, który tak skrzętnie zaciera za sobą każdy ślad...?
Rzecz dzieje się w 1986 roku, tym bardziej historia wydawała mi się ciekawa. Z tym, że niezwykle rzadko odnajduję przyjemność w czytaniu o porwaniach. Po raz kolejny byłam w błędzie, a Uprowadzony nie do końca jest tym, czego się spodziewałam. I tym lepiej!
Dobrze się rozpoczęło; scena porwania, następnie zaś autor przenosi nas do mrocznej piwnicy, wypełnionej smrodem rozkładających się ciał. James, jeden z porwanych, umożliwia nam "przegląd" jego więzienia, oczy mężczyzny stają się naszymi oczami. Poniekąd odkrywamy, co kieruje psychopatą.
Plusem książki jest to, że każdy rozdział przenosi nas do innego miejsca, innych bohaterów- obserwujemy działania Megan, towarzyszymy Jamesowi w walce ze strachem, poznajemy tajemnicę szefa wydziału. W takiej mieszance nie sposób się nudzić. Jedyne, co było nieco irytujące, to urywanie rozdziałów; może znacie ten typ, kiedy ma już w całej okazałości ukazać się przerażający widok, a tu... w zamian dostajecie trzy kropeczki i akcja przenosi się w zupełnie inne miejsce. Zgodzę się, że taki jednorazowy "wyskok" dodaje historii pewnej pikanterii, ale jeśli zdarza się to już kilkakrotnie, ów zabieg staje się irytujący.
Pan Gaczoł gra z czytelnikiem, już jesteśmy gotowi uwierzyć w nasz przenikliwy umysł (ha, ha), który bez najmniejszego problemu odkrył, kto stoi za porwaniami (i jeszcze mamy czelność w duchu zastanawiać się, jak ktoś mógł napisać coś tak łatwego!), gdy okazuje się, że prawda jest inna. Nie mieliśmy racji. I mordercza opowieść znowu staje się niezwykle ekscytująca.
Uprowadzony to zaledwie 184 strony dobrej, trzymającej w napięciu historii. Wiadomo, że ilość nie zawsze oznacza wysoką jakość, a dowodem staje się owa pozycja. Chociaż nie obraziłabym się, gdyby była nieco... grubsza. Akcja pędzi w zawrotnym tempie, właściwie dopiero sięgasz po książkę, a tu już za moment czytasz ostatnią stronę. Wierzę, że autor bez problemu pociągnąłby intrygę nawet przez 300/400 stron, ale może tak jest lepiej?
Powód, dla którego porywacz uprowadza osoby, zabija je a potem ćwiartuje na pewno znany jest większości z nas, więc w tym przypadku nie było nic oryginalnego. Zabrakło pełnego wyjaśnienia motywu, szaleniec jest kimś właściwie spoza puli bohaterów Uprowadzonego, Megan go nie zna, lecz trafia w trakcie sprawdzania pewnych informacji. Motyw również okazuje się nieco oklepany, na jego temat otrzymujemy szczątkowe informacje, czytelnik sam musi wysnuć pewne wnioski na podstawie kilku stron dotyczących przeszłości poszukiwanego. Cóż, z jednej strony to dobre rozwiązanie, gdyż zmusza nas do pełnego uczestnictwa w pościgu, jednak z drugiej zazwyczaj jest tak, że nikt nie lubi zostać z niedopowiedzeniami.
Mimo, że motyw do najoryginalniejszych nie należy, polecam Wam tę książkę. Po pierwsze, czyta się ją właściwie "na raz", po drugie naprawdę wciąga.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novaeres!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*