piątek, 31 sierpnia 2018

[468] Beth Underdown- 'Czarownice z Manningtree'

***


Autor: Beth Underdown
Tytuł: Czarownice z Manningtree
Seria: -
Wydawnictwo: Prószyński i S- ka
Stron: 376

Jest rok 1645; Alice Hopkins musi powrócić w rodzinne strony, do brata Matthew, z którym pięć lat temu pożegnała się zbyt mocnymi słowami. Teraz, gdy jej mąż Joseph zmarł podczas wypadku przy pracy, owdowiała kobieta zmuszona jest ponownie stanąć przed obliczem jedynego członka rodziny, który pozostał przy życiu. Nie wie, jak Matthew zareaguje na jej powrót. Szczególnie, że w jej łonie rozwija się nowe życie... 
A czasy są niebezpieczne- coraz więcej słyszy się o procesach kobiet, uznanych za czarownice. Do tego grona może zostać zaliczona każda z niewiast: wystarczy odmienny wygląd, jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo czy choroba umysłowa. 
Alice jeszcze nie wie, że jej brat z charakterystyczną dla siebie gorliwością wyszukuje nowe ofiary, mające zawisnąć za nieprawdziwy grzech...

O procesach czarownic pamiętamy wszyscy; choć działo się to wiele lat temu, pamięć o niewinnych ofiarach, skazanych na katusze a później na pewną śmierć, tkwi w nas do dziś. Interesuje mnie ta tematyka, dlatego zawsze, gdy mam okazję, sięgam po literaturę opisującą tamtejsze wydarzenia. W większości to oczywiście powieści obyczajowe z wątkiem wspomnianych procesów, lecz trafiają się i takie, w których rzeczywistość miesza się z fikcją. Jak w Czarownicach z Manningtree właśnie. Sama autorka przyznaje, że z powodu braku części informacji, musiała posiłkować się własną wyobraźnią. Niemniej jednak Matthew oraz Alice Hopkins istnieli naprawdę.

Alice Hopkins opuściła dom rodzinny, ponieważ postanowiła poślubić syna swojej piastunki, Bridget. Jako że wówczas małżeństwa "mieszane" budziły pewne kontrowersje, młodzi nie mogli liczyć na wsparcie zamożniejszej rodziny Hopkinsów. Matthew był zupełnie przeciwny małżeństwu, dlatego też rodzeństwo, dotychczas bardzo zgrane, poróżniło się. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż Matthew posądzał Bridget o swój wygląd- jego ciało, a także część twarzy znaczyły blizny po oparzeniu, któremu uległ we wczesnym dzieciństwie. Historie na ten temat -jak się potem okazuje- są różne, często niespójne. Ale młody Hopkins nie ma zamiaru dociekać prawdy, skoro odnalazł doskonałego kozła ofiarnego. I jego polowanie na czarownice jest pokątnym sposobem dobrania się do Bridget, jak uważa Alice. 

Czytając książki o tej tematyce zawsze uderza mnie jedna myśl- jak bardzo kobiety były bezbronne! Wystarczyło byle pomówienie, nawet zmyślona plotka, aby trafiały do więzień, a później na stos. Z badań, które miały na celu udowodnienie, że dana niewiasta jest służką szatana, tak naprawdę przecież żadna nie mogła wyjść obronną ręką. Żaden człowiek- tak mężczyzna, jak i kobieta. W ten sposób pozbywano się niewygodnych sąsiadek, niewiast, które odmówiły przychylności panom.

Utwór pani Underdown czyta się bardzo szybko, wręcz za szybko. Alice podąża tropem rodzinnego domu, w murach którego kryje się wiele tajemnic. Stara się odkryć prawdę odnośnie tego, co tak naprawdę wiele lat temu przydarzyło się jej bratu. I choć ma nadzieję na powstrzymanie procesów, nie zna już Matthew, ani jego serca. Żyje obok obcego jej człowieka. 

Książka ma to do siebie, że skupiamy się właśnie i na rodzinie Hopkinsów, i na łapance "czarownic". Nawet teraz, niemal tydzień po zakończeniu lektury, nie potrafię jednoznacznie wskazać, który wątek był ciekawszy. Wsiąknęłam w lekturę tak bardzo, że jednocześnie pragnęłam poznać zakończenie, a z drugiej strony... nie. Bo to oznaczałoby, że czas pożegnać się z tajemnicami rodziny z Manningtree. 

Ale wiecie co? Wy jeszcze macie przed sobą tę historię. Delektujcie się nią!

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Prószyński i S- ka!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku !
Jeżeli już straciłeś te kilka minut na wejście na mój blog i przeczytanie chociaż kilku linijek recenzji, to proszę, daj o sobie znać w komentarzu ;)
Miło się czyta czyjeś opinie :-*